Londyńczycy liczą straty

Mieszkańcy porównują zamieszki do niemieckich bombardowań z czasów II wojny światowej

Publikacja: 12.08.2011 20:41

W piątek na Ealing widać było wiele patroli policji, niektóre sklepy ciągle miały zabite tekturą okn

W piątek na Ealing widać było wiele patroli policji, niektóre sklepy ciągle miały zabite tekturą okna.

Foto: AFP

W Londynie zmarła kolejna ofiara czterodniowych zamieszek. 68-letni Richard Bowes nie wyszedł ze śpiączki, w którą zapadł w wyniku pobicia przez bandytów w poniedziałek wieczorem. Został wówczas zaatakowany przez grupę młodych mężczyzn, gdy próbował ich powstrzymać przed niszczeniem sklepów w dzielnicy Ealing w zachodnim Londynie.

W bramie przy ulicy Springbridge Road naprzeciwko centrum handlowego Arcadia, gdzie pobito Bowlesa, mieszkańcy Ealing składali w piątek kwiaty. – Jesteśmy w szoku – mówi „Rz" Patrick Kennedy, właściciel budynku handlowego, którego bronił Bowes. – Pan Bowes, który był mieszkańcem Ealing, zachował się jak prawdziwy dżentelmen, próbował łagodnie zwrócić uwagę młodym ludziom. To był wspaniały człowiek, którego historia najlepiej pokazuje, przeciwko komu wystąpił ten motłoch.

Spokojna dzielnica

Ealing jest spokojną, wielorasową dzielnicą zachodniego Londynu. Między innymi to tutaj osiedliło się wiele rodzin polskich emigrantów po wojnie i do dziś są tu polskie sklepy i firmy. Jak mówi Patrick Kennedy, w miejscu zbrodni powstanie jakaś forma upamiętnienia Richarda Bowesa. Policja traktuje jego śmierć jak morderstwo i zatrzymała już podejrzanego 20-latka, którego twarz została zarejestrowana przez kamery przemysłowe.

W piątek na Ealing widać było wiele patroli policji, niektóre sklepy ciągle miały zabite tekturą okna. Między innymi kwiaciarnia Flower Haven przy Haven Green, parku miejskim, na którym rozpoczęły się zamieszki. – Moja kwiaciarnia była jednym z pierwszych zniszczonych budynków, na szczęście jej nie spalili – mówi „Rz" Simon Kirkby, właściciel. – W poniedziałek wieczorem rozbili wszystkie szyby.Pytam Kirkby'ego, czy uważa, że zamieszki maja podtekst polityczny, jak próbują tłumaczyć niektórzy. – Nie wiem, czy polityczny, na pewno takich rzeczy nie dokonują ludzie, którzy identyfikują się z miejscem, w którym żyją. Ale fakt, że tym ludziom w życiu nie wychodzi, niczego nie usprawiedliwia. Tutaj rodzice przywozili swoje dzieci na zamieszki. Podjeżdżały samochody, dzieciak wychodził z pojazdu i kradł rzeczy ze sklepu, potem je pakował do samochodu, a rodzice wywozili.– To, co się stało, jest w dużym stopniu winą polityków – mówi Patrick Kennedy. – Tony Blair nauczył ludzi, że chciwość jest dobra i nie powinna mieć granic. Obecny rząd próbuje opanować sytuację, ale pewnych rzeczy się nie cofnie. Ci ludzie nie mają normalnych domów, nie chodzą do szkół, w których mogliby się nauczyć odróżniać dobro od zła. Widzą polityków, którzy są niemoralni. To czego się spodziewać?

Richard Bowes stał się kolejnym tragicznym bohaterem ostatniego tygodnia. Nie brak również innych postaci heroicznych. Do takiej rangi urasta Tariq Jahan, ojciec jednego z trzech Pakistańczyków zamordowanych w Birmingham. Zostali celowo przejechani samochodem, gdy bronili dostępu do stacji benzynowej. Jahan próbował bezskutecznie ratować życie syna, a kilka godzin później wystąpił publicznie, nawołując rodaków do odstąpienia od zemsty na czarnych (mordercami byli najprawdopodobniej imigranci z Karaibów) i pokojowego rozwiązania kryzysu.

W spalonym sklepie

Inną postacią budząca powszechny szacunek jest Maurice Reeves, właściciel sklepu meblowego z Croydon. Budynek spalony w pierwszym dniu rozruchów stał się jednym z symboli wydarzeń. Do dziś jego wypalony szkielet stoi w centrum Croydon, przypominając, dlaczego wielu londyńczyków mówi, że obecne rozruchy spowodowały największe zniszczenia od czasu niemieckich nalotów na Londyn. Od 140 lat sklep Reevesa o nazwie House of Reeves dawał pracę pokoleniom ludzi. Najprawdopodobniej nie uda się go uratować i będzie musiał zostać zburzony mimo akcji mieszkańców, którzy rozpoczęli składkę na odbudowę.

 

W Londynie zmarła kolejna ofiara czterodniowych zamieszek. 68-letni Richard Bowes nie wyszedł ze śpiączki, w którą zapadł w wyniku pobicia przez bandytów w poniedziałek wieczorem. Został wówczas zaatakowany przez grupę młodych mężczyzn, gdy próbował ich powstrzymać przed niszczeniem sklepów w dzielnicy Ealing w zachodnim Londynie.

W bramie przy ulicy Springbridge Road naprzeciwko centrum handlowego Arcadia, gdzie pobito Bowlesa, mieszkańcy Ealing składali w piątek kwiaty. – Jesteśmy w szoku – mówi „Rz" Patrick Kennedy, właściciel budynku handlowego, którego bronił Bowes. – Pan Bowes, który był mieszkańcem Ealing, zachował się jak prawdziwy dżentelmen, próbował łagodnie zwrócić uwagę młodym ludziom. To był wspaniały człowiek, którego historia najlepiej pokazuje, przeciwko komu wystąpił ten motłoch.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1162
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1161
podcast
Jędrzej Bielecki: Blackout w Hiszpanii - najprawdopodobniej zawiniło państwo
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1160
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Świat
Indie – Pakistan: Przygotowania do wojny o wodę
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne