Przedsiębiorcy i mieszkańcy okolic Wall Street powiedzieli więc „dość" oblężeniu okolicy przez młodych, którzy przeciw kapitalizmowi, nierównościom społecznym i „chciwym korporacjom" protestują już od 17 września, i zorganizowali wczoraj protest przeciw protestującym. – Chcemy tylko, by prawo było egzekwowane – mówiła mieszkanka Dolnego Manhattanu Linda Gertsman w telewizji NBC.
Również w mediach społecznościowych i w blogach przybywa przeciwników „oburzonych". „Okupujący to nic innego jak banda prostaków, złodziei, gwałcicieli, niesforna tłuszcza, która żywi się nostalgią za erą Woodstocku" – napisał na swojej stronie internetowej pisarz i artysta Frank Miller. „Wracajcie do piwnic u mamusi i grajcie w to swoje „Lords of Warcraft". Albo jeszcze lepiej, zaciągnijcie się do armii" – zaapelował autor „Sin City" i „Dark Knight Returns".
Z podobnymi, chociaż dużo bardziej formalnymi apelami zwróciło się też do „oburzonych" wielu burmistrzów. Tuż przed świtem policjanci zlikwidowali wczoraj obozowisko „okupujących" Oakland w Kalifornii.
W weekend policjanci oczyścili też z demonstrantów centra Denver i Salt Lake City – władze cofnęły tam zgodę na obozowisko po znalezieniu w nim ciała mężczyzny, zmarłego z powodu przedawkowania narkotyków. Zlikwidowali też obóz „oburzonych" w Portland, który – według władz – przyciągał coraz więcej złodziei i narkomanów. Aresztowano tam ponad 50 osób. Z kolei w uniwersyteckim miasteczku Chapel Hill na akcję przeciw okupującym opuszczony salon samochodowy przyjechali antyterroryści uzbrojeni m.in. w broń półautomatyczną, którzy szybko zatrzymali 20 „oburzonych". Z kolei w Filadelfii do aresztu trafił mężczyzna oskarżony o zgwałcenie kobiety na terenie obozowiska okupujących. – Ruch Okupuj Filadelfię się zmienił – zauważył burmistrz Michael Nutter, podkreślając, że widzi coraz więcej zagrożeń dla zdrowia i bezpieczeństwa mieszkańców.
– Chociaż nie jest to jeszcze koniec samego ruchu, to dobiega już końca możliwość faktycznego okupowania przez protestujących różnych parków i placów w centrach miast w całym kraju – tłumaczy „Rz" dr Dewey Clayton, profesor politologii na Uniwersytecie Louisville. – Władze starają się równoważyć wolność słowa i konstytucyjne prawo do pokojowych protestów oraz obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa mieszkańcom. Muszą więc reagować na doniesienia o przemocy czy o narkotykach w obozach okupujących.