Niemal pół niemieckiego rządu towarzyszyło wczoraj kanclerz Angeli Merkel w wyprawie do Paryża. Nie były to wyłącznie rutynowe, 14. z rzędu, konsultacje międzyrządowe. Zdominowały je kolejna odsłona kryzysu greckiego oraz pomysł utworzenia specjalnego konta, na które wpływałyby wszelkie dochody Skarbu Państwa Grecji. Nie to było najważniejsze.
– Wspieram Nicolasa Sarkozy'ego na wszystkich płaszczyznach, ponieważ należymy do partii zaprzyjaźnionych – powiedziała niemiecka kanclerz na wczorajszej konferencji prasowej. „W tak oczywisty sposób Republika Federalna nie mieszała się jeszcze nigdy w wewnętrzną politykę Francji" – pisał „Spiegel Online", wskazując na wspólny wywiad telewizyjny Nicolasa Sarkozy'ego i pani kanclerz. – Podziwiam kobietę, która rządzi 80 milionami Niemców za to, co zrobiła w czasie kryzysu – tłumaczył wczoraj telewidzom prezydent Francji. Taki wywiad to rzecz bez precedensu w historii relacji francusko-niemieckich.
Tak samo jak pochwały, którymi obsypywał Niemcy Sarkozy ponad tydzień temu w telewizyjnym wystąpieniu oglądanym przez 16 milionów telewidzów. Słowa „Niemcy" użył co najmniej 15 razy, chwaląc reformy rynku pracy, podniesienie VAT czy niemiecką pracowitość wyrażającą się długością czasu pracy.
Berlin ponad Paryżem
„Deutschland, Deutschland über Paris" – takim dość prowokacyjnym tytułem zaopatrzył wtedy swój komentarz „Frankfurter Allgemeine Zeitung". „Francja znajduje się w defensywie" – przyznał wczoraj „Le Monde".
Na tym buduje prezydent Sarkozy strategię swej kampanii wyborczej, w czym dzielnie pomaga mu Angela Merkel. Ta sama Merkel, która kilka lat temu trzymała prezydenta Francji na dystans. Zwłaszcza w 2007 roku, kiedy Sarkozy przypominał na wiecach wyborczych, że Francja „nigdy nie wymyśliła Endlösung", czyli ostatecznego rozwiązania.