Szef frakcji Jednej Rosji w Dumie Andriej Worobjow oświadczył, że jego partia „z szacunkiem" przyjmuje „każdy przejaw woli narodu". Ale podkreślił jednocześnie, że „wąska grupa ludzi usiłuje nakłonić innych do realizacji pomarańczowego scenariusza". – To jest niedopuszczalne, bo prowadzi do wojny – grzmiał z trybuny.
– My wszyscy, każdy Rosjanin, wiemy, co to wojna. Wszyscy przeszliśmy przez łzy i krew. Wszyscy! – mówił. I wezwał do prowadzenia rozmów „nie na barykadach, a w sali parlamentu", przy okrągłych stołach i na konferencjach.
Nieprzyjęta rezolucja
W Dumie rozpowszechniono projekt rezolucji, wzywającej wszystkie siły polityczne i obywateli Rosji do zjednoczenia się dla ratowania państwa. Według portalu Lenta.ru wydawało się, że dokument ten będzie podpisany przez wszystkie frakcje. Okazało się jednak, że w projekcie co prawda są już podpisy wszystkich szefów frakcji (Sprawiedliwa Rosja, komuniści, nacjonaliści Władimira Żyrinowskiego), ale znalazły się tam zanim poproszono ich o zgodę. W efekcie – zgody nie było.
Występujący po Worobjowie komunista Walerij Raszkin uznał, że „stabilność" jest przez Jedną Rosję rozumiana jako dożywotnia władza Władimira Putina". A deputowani partii Żyrinowskiego na krótko okupowali nawet trybunę parlamentarną. Niektórzy komentatorzy wskazują na porażkę zwolenników Putina. Po raz pierwszy Jedna Rosja w ważnej dla siebie sprawie politycznej nie zyskała większości.
„Antyrewolucyjna" aktywność Jednej Rosji jest odpowiedzią na demonstrację opozycji na placu Błotnym w Moskwie – według jej organizatorów w sobotę zjawiło się tam 100 tys. ludzi. Demonstranci żądali unieważnienia wyników wyborów parlamentarnych, zarejestrowania jako kandydata na prezydenta lidera partii Jabłoko Grigorija Jawlinskiego oraz zwolnienia więźniów politycznych.