Według doskonale poinformowanego dziennikarza Josha Rogina decyzja o pomocy syryjskiej opozycji walczącej z reżimem Baszira Assada zapadła kilka dni temu podczas spotkania wysokiej rangi urzędników Rady Bezpieczeństwa Narodowego.
W spotkaniu nie brał udziału prezydent Obama, ale bez jego wcześniejszej zgody Rada nie mogła sama podjąć tak fundamentalnych decyzji. Prezydent musi jeszcze wyrazić zgodę na przyjęcie całego pakietu decyzji.
Członkowie Rady zdecydowali, że USA wyślą syryjskiej opozycji pomoc humanitarną, np. lekarstwa, a także środki łączności – zapewne telefony satelitarne. USA na razie nie rozważają możliwości wysłania rebeliantom broni, ale nie będą się sprzeciwiać decyzjom innych krajów, które na taki krok się zdecydują. Kilkanaście dni temu o wysłaniu broni dla syryjskiej opozycji mówił m.in. szef dyplomacji Arabii Saudyjskiej.
Taka zmiana naszej polityki oznacza, że cel opozycji, czyli obalenie reżimu Assada, jest zbieżny z celem naszej polityki – powiedział Roginowi jeden z uczestników narady.
Rząd USA rozwinie też kontakty – czyli zapewne także m.in. wymianę danych wywiadowczych – z syryjskimi organizacjami emigracyjnymi. Chodzi przede wszystkim o Syryjską Radę Narodową, czyli działającą na emigracji organizację przeciwników reżimu. Waszyngton chce także nawiązać kontakty z działającymi w Syrii lokalnymi komitetami koordynującymi działania zbrojnej opozycji.