Wyniki wtorkowych prawyborów w Mississippi i Alabamie zaskoczyły. Według sondaży Mitt Romney powinien był wygrać przynajmniej w jednym z tych stanów. Co gorsza, w obu stanach Romney przegrał walkę o drugie miejsce z Newtem Gingrichem, kandydatem od dawna bez szans na otrzymanie nominacji Republikanów. Na pocieszenie Romney wygrał za to w prawyborach na Hawajach.
Romney ma jeden poważny problem – nie ufają mu konserwatyści, zwłaszcza ci, dla których niezwykle ważnym kryterium jest religijność kandydata. Konserwatyści w obu stanach podzielili swe głosy między zwycięzcę Ricka Santoruma i Newta Gingricha.
Santorum od kilkunastu dni prosi Gingricha, by ten zrezygnował z walki o nominację. Bez niego Santorum zgarnąłby o co najmniej połowę więcej głosów. Póki co Gingrich nie rezygnuje, zachęcany do dalszej walki niemal na pewno przez sztach Romneya.
To, kto ile uzyskał głosów, miało we wtorek zasadnicze znaczenie. I Mississippi, i Alabama przydzielają delegatów na konwencję wyborczą proporcjonalnie – nie liczy się więc to, kto wygrał, ale przede wszystko to, jaką przewagą wygrał nad pozostałymi kandydatami.