Całe zło z nieprzestrzeganiem paktu stabilizacji i wzrostu wzięło się stąd, że w listopadzie 2003 roku Francja i Niemcy uniknęły kary, mimo że uporczywie ignorowały zalecenia Brukseli obniżenia deficytu budżetowego poniżej 3 proc. PKB.
Krytykiem wyrozumiałości wobec dwóch największych państw UE był wtedy Gerrit Zalm, holenderski minister finansów. Zmusił KE do przedstawienia wniosku o sankcje, grożąc, że postawi ją przed unijnym Trybunałem Sprawiedliwości za zaniechanie obowiązku pilnowania przestrzegania traktatów. KE w końcu zdecydowała się to zrobić, ale Niemcy i Francja na posiedzeniu Rady UE zbudowały mniejszość blokującą. Zalm wówczas najgłośniej krytykował te manipulacje. Prezentował typowy dla Holandii sposób myślenia o zdyscyplinowanym państwie, które nie powinno żyć ponad stan.
Wywodzący się z tej samej partii co Zalm liberalny premier Mark Rutte od miesięcy żąda od potencjalnych bankrutów w strefie euro dramatycznych oszczędności. Teraz jednak sam musi się zastanowić, jak uniknąć kary Brukseli. W 2013 roku deficyt budżetowy Holandii miał spaść poniżej dopuszczalnego w Unii poziomu 3 proc. PKB. Tymczasem wyniesie 4,5 proc. PKB.
Rodzi to pytanie, czy rząd w Hadze stosuje recepty, które zaleca innym. Zdaniem ekspertów tak. – Holandia dobrze zarządza finansami publicznymi – podkreśla w rozmowie z „Rz" Simon Tilford, ekspert londyńskiego Centre for European Reform. Co zatem poszło źle? Znacznie gorsza od oczekiwanej jest kondycja gospodarki. – Problemy z funduszami emerytalnymi oraz słabość rynku nieruchomości, w tym dramatyczny spadek liczby zawieranych transakcji, znacząco osłabiły popyt konsumencki – tłumaczy Edwin van de Haar z holenderskiego Biura Analiz Polityki Gospodarczej (CPB).
Tilford, podobnie jak wielu innych ekspertów, uważa zaś, że Unia stosuje złą metodę walki z kryzysem, skupiając się wyłącznie na drakońskich oszczędnościach, bez pomysłu na ożywienie wzrostu. Dopóki problemy miały takie kraje, jak: Grecja, Portugalia, Hiszpania i Włochy, można było mówić o niezdyscyplinowanym biednym południu, które żyje ponad stan.
Mimo że faktycznie tylko Grecja i Włochy od lat miały problem z deficytem, a pozostałe kraje z tej grupy miały niski deficyt, a nawet nadwyżkę budżetową. Teraz jednak problem ma Holandia, modelowy kraj północy. – Dobrze zarządzany, o elastycznej gospodarce, wykwalifikowanej sile roboczej. To powinno politykom otworzyć oczy na prawdziwy problem – argumentuje Tilford.
Na razie w pułapkę nie wpadły jeszcze Niemcy, głównie dlatego, że nie stosują się do zalecanej przez siebie terapii. Berlin nie zrealizował w 2011 roku połowy obiecanych oszczędności. Również w tym roku ma problemy z wdrożeniem zaplanowanych cięć budżetowych. Nie grozi mu to co prawda wzrost deficytu powyżej 3 proc. PKB, ale utrudni zrównoważenie budżetu, co jest przecież celem forsowanego przez Berlin i podpisanego kilka tygodni temu traktatu fiskalnego.