Indie zadzierają z biznesem

Rząd w New Delhi chce wprowadzić podatek działający pięćdziesiąt lat wstecz

Aktualizacja: 03.04.2012 08:18 Publikacja: 03.04.2012 01:30

Indie zadzierają z biznesem

Foto: AFP

Międzynarodowy biznes postanowił zjednoczyć siły w walce z władzami jednej z największych gospodarek świata. Indyjskie władze chcą bowiem ściągać podatki od zagranicznych inwestycji, a prawo może działać nawet pół wieku wstecz. Nowelizacja ustawy podatkowej z 1962 roku jest już gotowa, a parlament ma nad nią głosować pod koniec kwietnia.

Organizacje biznesowe zrzeszające 250 tys. firm z USA, Wielkiej Brytanii, Kanady i Japonii w liście do premiera Manmohana Singha ostrzegają, że takie przepisy będą ekonomicznym samobójstwem i zatrzymają napływ zagranicznych inwestycji.

„Ta nagła i bezprecedensowa decyzja podważa zaufanie do decyzji indyjskiego rządu dotyczących zagranicznych inwestycji i podatków. Jej rezultatem jest powszechna analiza zysków i strat wynikających z inwestowania w Indiach" – napisano w liście.

Przegrany spór

Nowe przepisy to reakcja na przegrany przez indyjskie władze spór z największą na świecie firmą telekomunikacyjną Vodafone. W 2007 roku zarejestrowana w Holandii spółka odkupiła od chińskiej firmy telekomunikacyjnej Hutchison Whampoa jej indyjskie aktywa, które były zarejestrowane jako odrębna spółka na Kajmanach.

Wartość transakcji przekroczyła 11 miliardów dolarów. Indyjscy politycy uznali to za skandaliczną próbę ominięcia podatków i zażądali 2,2 miliarda dolarów. Wraz z karnymi odsetkami firma miałaby zapłacić nawet 4 miliardy dolarów.

Vodafone argumentował, że transakcja odbyła się poza granicami Indii i dotyczyła zagranicznych spółek, a więc podatek się nie należy. Jej argumentację podzieliły sądy kolejnych instancji w Indiach.

„Takie nałożenie podatku to jak wyrok na inwestycje" – napisał w styczniowym uzasadnieniu Sąd Najwyższy.

Wizerunkowa klęska

Rząd premiera Manmonaha Singha nie zrezygnował jednak z walki o dodatkowe dochody. Zwłaszcza że sytuacja gospodarcza Indii zaczyna się pogarszać. Kraj ma olbrzymi deficyt w handlu zagranicznym, a także dziurę budżetową przekraczającą 110 miliardów dolarów, czyli ponad 5 proc. PKB. Wzrost gospodarczy wyhamował do 6 proc., a w społeczeństwie dojrzewa bunt przeciwko wszechobecnej korupcji.– Indyjski Kongres Narodowy, który jest największą partią w rządzącej Indiami koalicji, stał się partią lewicową i ma bardzo szeroki program socjalny, który z czegoś musi być finansowany. Politycy uznali, że najlepiej będzie ściągnąć podatki od zagranicznych firm, zamiast sięgać do kieszeni obywateli, które i tak są puste. Ale jedyne, co ściągnęli na swój kraj, to wizerunkowa katastrofa – mówi „Rz" Harsh V. Pant, ekspert King's College w Londynie.

Gospodarka zwalnia

Brytyjski minister finansów George Osborne jako pierwszy zagraniczny polityk publicznie skrytykował indyjskie władze.

„Jesteśmy zaniepokojeni tymi propozycjami. Nie tylko dlatego, że uderzą w konkretną firmę Vodafone, ale dlatego, że mogą popsuć klimat inwestycyjny w Indiach" – powiedział wczoraj Osborne podczas wizyty w New Delhi.

Zamieszkane przez 1,2 miliarda ludzi Indie są dziewiątą  gospodarką świata i uchodziły do tej pory za kraj przyjaźnie nastawiony do zagranicznego biznesu. Chociaż państwo jest przeżarte korupcją, a przepisy podatkowe są niejasne, do Indii szerokim strumieniem napływały zagraniczne inwestycje. To one napędzały w ostatniej dekadzie wzrost gospodarczy, który utrzymywał się na średnim poziomie 7 proc. PKB.

Klimat inwestycyjny psuje się jednak wyraźnie od roku. Najpierw wybuchła afera dotycząca setek nielegalnych licencji  wydanych operatorom telefonii komórkowej, na czym kraj miał stracić nawet 40 miliardów dolarów. Kiedy ujawniono skandal, anulowano licencje przyznane po styczniu 2008 roku, a minister łączności A. Raja podał się do dymisji. Parlament przygotowuje też raport w sprawie nadużyć przy prywatyzacji sektora wydobywczego, na czym budżet mógł stracić nawet 200 miliardów dolarów. W grudniu rządząca koalicja z Indyjskim Kongresem Narodowym na czele zrezygnowała pod presją opozycji z planów otwarcia rynku dla zagranicznych sieci hipermarketów.

– W kraju zapanował chaos. Przepisy zmieniają się z dnia na dzień i zagraniczne firmy nie wiedzą, co je czeka. Próba przyjęcia prawa, które działa wstecz, to gwóźdź do trumny kraju, który był do niedawna jedną z najszybciej rozwijających się gospodarek świata – ostrzega Harsh V. Pant. Jego zdaniem, jeśli przepisy zostaną wprowadzone, zagraniczne firmy będą próbowały je zaskarżyć m.in. do Światowej Organizacji Handlu.

Międzynarodowy biznes postanowił zjednoczyć siły w walce z władzami jednej z największych gospodarek świata. Indyjskie władze chcą bowiem ściągać podatki od zagranicznych inwestycji, a prawo może działać nawet pół wieku wstecz. Nowelizacja ustawy podatkowej z 1962 roku jest już gotowa, a parlament ma nad nią głosować pod koniec kwietnia.

Organizacje biznesowe zrzeszające 250 tys. firm z USA, Wielkiej Brytanii, Kanady i Japonii w liście do premiera Manmohana Singha ostrzegają, że takie przepisy będą ekonomicznym samobójstwem i zatrzymają napływ zagranicznych inwestycji.

Pozostało 87% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021