Herman Van Rompuy, szef Rady Europejskiej, wysłał wczoraj do unijnych przywódców list z tematami nieformalnego szczytu UE 23 maja w Brukseli. Agenda nie wspomina nic o Grecji i Hiszpanii, nie mówi o dokapitalizowaniu banków, w liście Van Rompuya nie pada też słowo „euroobligacje". A to dziś najgorętsze tematy w strefie euro i przywódcy będą musieli się nimi zająć.
Berlin o euroobligacjach: to zła recepta, przychodzi w złym czasie i doprowadzi do negatywnych skutków
W przypadku Grecji wszyscy czekają na wynik powtórzonych wyborów, które odbędą się 17 czerwca. Politycy wszystkich nacji zgodnie zapowiedzieli, że nie ma mowy o renegocjacji drugiego pakietu greckiego, a więc zwiększeniu skali redukcji długu, czy złagodzeniu warunków jego spłaty. Ale Unia może wysłać pozytywny sygnał zachęcający do głosowania na partie bardziej umiarkowane, na przykład obiecując pieniądze na rozruszanie greckiej gospodarki.
Na razie jednak żadnych konkretnych sum nie ma, w liście Van Rompuya mowa jest tylko o ewentualnych pożyczkach z Europejskiego Banku Inwestycyjnego, o obligacjach stabilizacyjnych na finansowanie projektów infrastrukturalnych oraz o lepszym przeznaczeniu funduszy strukturalnych. Dwa pierwsze źródła pieniędzy są dla Greków bezużyteczne – oznaczałyby konieczność zwrotu kolejnych pożyczek. Tylko ostatnia kategoria obejmuje pomoc darmową. Na razie jednak Grecja ma problemy z wykorzystaniem już wcześniej przyznanych jej grantów.
Hiszpania to dziś nawet większy problem dla strefy euro, bo to gospodarka znacznie większa od dotychczas ratowanych – greckiej, portugalskiej oraz irlandzkiej. Najpilniejsza sprawa to dokapitalizowanie banków, które obciążone są złym długami. Madryt nakazał im zwiększenie kapitałów w sumie o 84 mld euro.