Przed drugą turą francuskich wyborów parlamentarnych zwycięstwo socjalistów wydaje się prawie pewne. Jeśli nie zdobędą samodzielnej większości w liczącym 577 deputowanych Zgromadzeniu Narodowym, to mogą liczyć na Zielonych. Na razie kandydaci Partii Socjalistycznej obsadzili tylko 22 miejsca (zgodnie z ordynacją wyborczą do zwycięstwa w pierwszej turze konieczne jest przekroczenie 50 proc. głosów), a ich główni przeciwnicy z prawicowej Unii na rzecz Ruchu Ludowego (UMP) zaledwie 7.
Prawica nie rezygnuje z walki, badając możliwe układy głosów w poszczególnych okręgach wyborczych. Problem jednak w tym, że w wielu wypadkach matematyka wyborcza podpowiada centroprawicy współpracę ze skrajnie prawicowym Frontem Narodowym (FN), na co kierownictwo UMP nie chce przyzwolić, choć aż dwie trzecie wyborców centroprawicy nie miałoby nic przeciwko takim okazjonalnym sojuszom na poziomie lokalnym.
Niektórzy działacze nie oglądają się jednak na zalecenia partyjnej góry. Do konsternacji doszło, gdy kandydat UMP w okręgu Bouches-du-Rhone Roland Chassain oświadczył, że wycofa się z dalszej walki na rzecz kandydatki skrajnie prawicowego Frontu Narodowego Valerie Loupies. W okręgu tym po pierwszej turze prowadzi kandydat socjalistów Michel Vauzelle, a zdaniem Chassaina powstrzymać może go tylko wspólne działanie prawicy. „Moje stanowisko jest jasne – oświadczył. – Wystarczy przeczytać moje propozycje, by stwierdzić, że są one bliższe Marine Le Pen niż socjalistom".
Jean-Francois Cope, sekretarz generalny UMP, zagroził niesfornemu koledze wykluczeniem z partii, jednak Chassain nie zamierza zmieniać decyzji i nadal głosi hasło „zablokowania drogi lewicy wszelkimi środkami". Tymczasem kierownictwo UMP konsekwentnie odżegnuje się od współpracy ze skrajną prawicą we wszystkich 61 okręgach, gdzie kandydaci FN mają jeszcze szanse. UMP odrzuciło też przedstawioną na początku tygodnia propozycję socjalistów, by dwie duże demokratyczne partie podjęły współpracę tam, gdzie kandydaci FN mają największe szanse zwycięstwa. Notabene Partia Socjalistyczna bynajmniej nie odżegnuje się od współpracy z radykałami na lewej stronie francuskiej sceny politycznej – od komunistów po trockistów.
Kandydaci FN mają realne szanse na zdobycie od trzech do pięciu miejsc, co i tak będzie sukcesem po ćwierćwieczu nieobecności w parlamencie. Nie odzwierciedla to rzeczywistego poparcia partii szacowanego na ok. 13 proc., dlatego Marine Le Pen krytykuje „niedemokratyczną" ordynację wyborczą i domaga się zmian, które lepiej odzwierciedlałyby stopień poparcia obywateli dla poszczególnych ugrupowań.