Po kilku latach ratowania kolejnych europejskich banków za pieniądze pochodzące z kieszeni podatników w tym tygodniu niespodziewanie nadszedł moment spłaty długów. W środę jeden z europejskich banków – bez wiedzy prezesa i rady nadzorczej – zaczął rozdawać pieniądze zwykłym ludziom.
Niestety, tak przyzwoicie zachował się tylko jeden bankomat i to stosunkowo daleko od Polski, bo w angielskim mieście Ipswich. Klienci maszyny należącej do grupy Lloyds TSB - w którego ratowanie podczas kryzysu musiał włączyć się brytyjski rząd - w środę po godzinie 20 zaczęli dostawać od bankomatu dwa razy więcej pieniędzy niż poprosili (chociaż z rachunku znikała prawidłowa kwota). Rzecz jasna wiadomość o tym, że bank „rozdaje" gotówkę, rozprzestrzeniła się z prędkością błyskawicy i przed urządzeniem natychmiast zgromadził się olbrzymi tłum rozgorączkowanych Brytyjczyków chętnych do skorzystania z okazji na prywatny „bail out" i błyskawiczne uzdrowienie domowych finansów. Sytuację opanowali dopiero wezwani na miejsce policjanci, którzy umożliwili obsłudze banku odłączenie od prądu elektronicznego Robin Hooda.
Według cytowanego przez AFP rzecznika grupy Lloyds bankomat błędnie wydawał gotówkę jedynie przez „krótki czas".
Prawdopodobnie sprawił się i tak całkiem nieźle, ponieważ brytyjskie media szacują, że zdążył uszczęśliwić około 30 klientów. Na razie nie wiadomo, jaką dokładnie kwotę brytyjski bank stracił na ludzkim odruchu swojego bankomatu i czy zdoła odzyskać chociaż część rozdanej przez urządzenie gotówki. Według dziennika „The Independent" bank nie będzie w stanie ustalić, kto zyskał dodatkowe pieniądze. Nie będzie więc mógł zgłosić się po ich zwrot.