Matka wszystkich bitew – tak nazywają syryjscy rebelianci bitwę o Aleppo. Do lokalnych powstańców dołączyło prawdopodobnie około tysiąca żołnierzy Wolnej Armii Syryjskiej, złożonej głównie z dezerterów z armii reżimowej. Siły prezydenta Asada są nieporównywalnie liczniejsze, ale walki toczą się w mieście, co daje obrońcom przewagę.
Wydaje się, że zmienili taktykę i zamiast wojny podjazdowej zdecydowali się na otwartą konfrontację militarną. Z wiadomości agencyjnych wynika, że rebelianci kontrolują od jednej trzeciej do połowy wszystkich dzielnic miasta, odpierając ataki reżimowych czołgów. Szczególnie zacięte walki toczyły się wczoraj w dzielnicach Bab al Hadid i Al Zahra. Historyczne stare miasto było celem ataków lotnictwa oraz helikopterów. Są setki ofiar śmiertelnych.
Obserwatorzy są zgodni, że utrata Aleppo oznaczałaby prawdziwy początek końca reżimu Asada. Jest to drugie pod względem wielkości miasto Syrii zamieszkane przez 2,5 mln ludzi, w większości sunnitów, jak reszta kraju. Jest ważnym ośrodkiem przemysłowym, z którego pochodzi ponad połowa eksportu całego kraju. Bez Aleppo Syria nie może istnieć ani gospodarczo, ani politycznie. Stąd determinacja Damaszku w decydującej bitwie. – Bez wątpienia zwyciężymy – zapewniał w niedzielę minister obrony Syrii Walid Moualem na wspólnej konferencji prasowej w Damaszku z szefem resortu obrony Iranu. I bez takich deklaracji wzrastają obawy Zachodu, że dojść może do największej masakry od czasu wybuchu konfliktu.
Inaczej niż w Libii
Prezydent Francois Hollande wezwał do niezwłocznego działania Radę Bezpieczeństwa ONZ. Rada jest jednak skutecznie blokowana przez Moskwę i Pekin. Liga Arabska zamierza przedstawić na forum Zgromadzenia Ogólnego rezolucję o utworzeniu stref bezpieczeństwa dla ludności cywilnej. Nie chodzi tu jednak o stworzenie parasola lotniczego, jak to miało miejsce w Libii, gdzie myśliwce brytyjskie i francuskie uniemożliwiały skuteczne użycie przez siły Kaddafiego lotnictwa i czołgów. Tego chcą rebelianci wzywając wczoraj do utworzenia przez państwa zachodnie strefy zakazu lotów nad północną częścią kraju.Ślą też prośby o dostawy broni.
– Sytuacja w Syrii jest zdecydowanie bardziej skomplikowana niż w Libii. Przeciwko Kaddafiemu była zdecydowana większość społeczeństwa – tłumaczy „Rz" gen. Jean-Vincent Brisset. W Syrii powstańców nie popierają alawici oraz chrześcijanie. Alawitą jest Asad i niemal cała elita polityczna Syrii. Chrześcijanie zaś obawiają się, że zwycięstwo islamskich rebeliantów pogorszy ich sytuację.