Przytoczone przez obronę dowody niewinności byłej premier Julii Tymoszenko są bezpodstawne, a nałożona na nią kara odpowiada temu, na ile poważne było popełnione przez nią przestępstwo – uznał Wyższy Sąd Specjalistyczny w Kijowie. Sędziowie stwierdzili, że liczne żądania obrony odwołania sędziego prowadzącego proces w pierwszej instancji, w sądzie kijowskiej dzielnicy Pieczerska, były próbą wywierania nacisku i przeciągania sprawy.
Półtora miliarda
Obok siedmiu lat więzienia utrzymano też wyrok postanawiający, że Julia Tymoszenko zapłaci 1,5 miliarda hrywien (ok. 600 mln zł) koncernowi Naftohaz Ukraina za straty, jakie poniósł w efekcie podpisania przez Tymoszenko niekorzystnych porozumień gazowych z Rosją.
Adwokat byłej premier Serhij Własenko powiedział, że skierowana zostanie skarga do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Od wtorku Trybunał rozpatruje pierwszą skargę – że przetrzymywanie Tymoszenko w areszcie (przed wyrokiem) było motywowane politycznie, a warunki, w jakich przebywała, naruszały podstawowe prawa człowieka. – Dziś ogłoszone zostało nie postanowienie tego operetkowego sądu, ale decyzja Wiktora Janukowycza trzymania Julii Tymoszenko – jego głównego politycznego oponenta – w więzieniu tak długo, jak będzie to możliwe – oświadczył Własenko.
Zwolennicy Tymoszenko, zgromadzeni na sali sądowej i przed budynkiem, przyjęli wyrok okrzykami: hańba. Ale w Kijowie nikt nie jest zdziwiony ani zaskoczony, a w mediach sprawie poświęcono niewiele miejsca. – Nic nowego się nie stało. I przed październikowymi wyborami w sprawie byłej premier nic też się nie stanie. A potem wszystko będzie zależeć od wyników głosowania – powiedział „Rz" znany ukraiński dziennikarz Witalij Portnikow.