Gdy Barroso wygłaszał rano w Strasburgu swoje doroczne przemówienia o stanie Unii, nie wiedział jeszcze, jaki będzie wyrok Trybunału Konstytucyjnego w Karlsruhe. Zaryzykował jednak, że niemieccy sędziowie dadzą zielone światło funduszowi ratunkowemu strefy euro. Portugalczyk wystąpił więc z apelem o budowę federacji państw narodowych. – Musimy zmierzać w kierunku federacji państw narodowych. Tego potrzebujemy. To jest nasz polityczny horyzont – powiedział szef KE.
Przeniesienie kolejnych kompetencji z poziomu narodowego na wspólnotowy wymaga zmian traktatowych. Wynegocjowanie i zatwierdzenie obecnego traktatu lizbońskiego zajęło osiem lat, jeśli liczyć zakończone porażką próby ratyfikowania unijnej konstytucji. Aż tyle czasu Unia nie ma, ale Barroso nie proponuje też, aby projekt nowych zapisów traktatowych pojawił się już teraz. – Nie wolno nam zaczynać od zmian traktatów – powiedział. – Musimy zidentyfikować politykę i instrumenty, jakich potrzebujemy. A wtedy musi się odbyć szeroka debata w całej Europie, zanim zorganizujemy Konwent – stwierdził przewodniczący KE. I powtórzył postulat, który pojawia się od pewnego czasu jako pomysł na przybliżenie Unii wyborcom. A mianowicie w kolejnych wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2014 roku poszczególne europejskie rodziny polityczne miałyby już przedstawić swoich kandydatów na przewodniczącego Komisji Europejskiej. Sam Barroso został zgłoszony na to stanowisko w ostatniej chwili na szczycie przywódców UE w czerwcu 2004 r. jako mało znany i niekontrowersyjny polityk, premier Portugalii zaledwie od dwóch lat. Jeśli kandydat na szefa KE miałby być bohaterem kampanii wyborczej, powinien mieć za sobą większe dokonania. Na razie jako kandydat chadeków wymieniany jest Donald Tusk, a socjalistów – Martin Schulz, Niemiec, obecny szef PE.
Zanim Komisja Europejska zaproponuje zmiany traktatowe, chce integrować strefę euro poprzez unię bankową. Wczoraj Michel Barnier, komisarz rynku wewnętrznego i instytucji finansowych, przedstawił projekt europejskiego nadzoru bankowego. Od 2013 roku to Europejski Bank Centralny miałby sprawować kontrolę od ponad 6 tys. banków w strefie euro. Będzie decydował o udzieleniu licencji, wydawał zgodę na przejęcia i sprzedaż pakietów akcji, zalecał bankom zwiększanie kapitałów. Docelowo nie tylko nadzór, ale również decyzje o tym, jak chore banki likwidować i naprawiać oraz gwarancje depozytów, mają być scentralizowane.
Polsce podoba się ten pomysł: ponadnarodowa grupa finansowa nie będzie już teraz podlegała często sprzecznym wytycznym z różnych stolic. Ale mamy wątpliwości odnośnie do traktowania państw spoza strefy euro. – Rozporządzenie daje im możliwość wejścia z EBC w „bliską współpracę", jednak w zamian nie zyskiwałyby ani automatycznego wpływu na podejmowane decyzje, ani możliwości korzystania przez banki ze wsparcia EBC lub dokapitalizowania z ESM – oświadczył Wojciech Kwaśniak, wiceszef Komisji Nadzoru Finansowego. Ostateczną decyzję o kształcie nadzoru musi poprzeć wszystkie 27 państw UE.
Korespondencja z Brukseli