„Projekt Przyszłość – Niemcy 2020" – pod takim hasłem niemieccy socjaldemokraci dyskutowali właśnie w Berlinie, jak zapewnić Niemcom dalszą prosperity, ale także, w jaki sposób pozbawić władzy kanclerz Angelę Merkel, już za rok w wyniku wyborów do Bundestagu.
„Niemcy zapadają w śpiączkę", „Polityka Merkel jest bez przyszłości" i temu podobne hasła powtarzano na dwudniowym kongresie bez końca. Ale to dopiero początek wielkiej kampanii skierowanej do społeczeństwa, które przez wiele najbliższych tygodni dyskutować ma on tym, jakie mają być Niemcy przyszłości. – Czy ma to być demokracja sterowana przez rynek, czy też demokratyczna forma gospodarki rynkowej – snuł wczoraj rozważania na temat modelu społeczno-gospodarczego Niemiec były szef resortu finansów Peer Steinbrück.
Był ministrem w gabinecie „wielkiej koalicji" Angeli Merkel, złożonym z CDU/CSU i SPD. Trzy lata temu socjaldemokraci przegrali z kretesem wybory do Bundestagu, zaliczając najgorszy wynik w powojennej historii, i partyjne małżeństwo z rozsądku musiało się rozpaść. Peer Steibrück ostrzega po latach przed dalszymi rządami Angeli Merkel i nie czyni tajemnicy z tego, że chciałby sam stanąć na czele przyszłego gabinetu. Nie tylko w SPD cieszy się statusem eksperta w dziedzinie gospodarki i wszyscy zachowują we wdzięcznej pamięci jego wizerunek, gdy stał u boku pani kanclerz, która w 2008 roku, gdy bankrutowały niemieckie banki, złożyła uroczystą gwarancję, że oszczędności obywateli RFN pozostaną nietknięte.
Tak się też stało, za co aplauzu domaga się do dziś ówczesny minister finansów Peer Steinbrück. Ma 65 lat i samo uzyskanie statusu kandydata SPD na kanclerza byłoby swego rodzaju ukoronowaniem jego kariery politycznej. Z badań wynika jednak, że gdyby Niemcy mieli możliwość wyboru szefa rządu w sposób bezpośredni, Steinbrück mógłby liczyć na 26 proc. głosów, a pani kanclerz na 52 proc. Kanclerza wybiera jednak Bundestag, a tam siły rozkładają się inaczej.
– Mimo wielu zawirowań i spadku popularności w roku ubiegłym kanclerz Angela Merkel jest nadal najbardziej akceptowanym niemieckim politykiem – przypomina „Rz" prof. Werner Patzelt, politolog. W sierpniu tego roku trzy czwarte obywateli darzyło zaufaniem panią kanclerz, podczas gdy Peer Steibrück mógł liczyć na 55 proc., o 4 punkty procentowe mniej niż jego kolega partyjny Frank-Walter Steinmeier, były szef niemieckiego MSZ.