Zwycięzca poniedziałkowych wyborów parlamentarnych Bidzina Iwaniszwili co prawda wezwał prezydenta do współpracy, ale otwarcie krytykuje jego strategiczne projekty. Budowę drugiego Tbilisi nad Morzem Czarnym – miasta Lazika – miliarder nazwał żartem. Lazika, zbudowana przy granicy z Abchazją, miała osłabić pozycję Rosji, która rozlokowała wojska w tej separatystycznej republice.
Wczoraj Iwaniszwili oświadczył, że skład rządu zostanie wymieniony w „stu procentach". Gruzińskie portale snuły prognozy, kto otrzyma najważniejsze teki. Szefem dyplomacji miała zostać Nino Burdżanadze, sojuszniczka Saakaszwilego z czasów rewolucji róż. Na ministra spraw wewnętrznych dziennikarze typowali Iraklego Alasanię, byłego przedstawiciela Gruzji przy ONZ. Iwaniszwili prostował doniesienia,dotyczące jego gabinetu. – Na razie pewne jest jedno. Że to ja zostanę premierem – ironizował.
Wczoraj politycy z jego ugrupowania rozpoczęli konsultacje z Saakaszwilim w sprawie utworzenia koalicji i formowania rządu. Rosyjskie portale, powołując się na współpracowników prezydenta, pisały, że jego zapowiedzi o przejściu do twardej opozycji okazały się przedwczesne i że zaproponuje własnego kandydata na premiera. Dwa lata temu ugrupowanie Saakaszwilego poparło zmiany w konstytucji wzmacniające urząd premiera w przekonaniu, że to on obejmie ten urząd. Prezydent w Gruzji nie może pełnić funkcji więcej niż dwie kadencje. Saakaszwili nie wystartuje w wyborach prezydenckich w przyszłym roku.
– Prezydent ma prawo zgłosić kandydaturę na premiera, ale tego nie zrobi – mówi „Rz" tbiliski politolog Aleksander Rondeli. – Co zaś się tyczy jego współpracy z Iwaniszwilim, ona będzie wymuszona – dodaje analityk.
Zdaniem Władimira Żarychina z Instytutu Państw WNP w Moskwie główni gracze na gruzińskiej scenie politycznej będą musieli się nauczyć współżyć aż do wyborów prezydenckich w 2013 r. – Sprawa kompromisowego rządu to wielki znak zapytania. Przez najbliższy rok spore uprawnienia w sprawach gospodarczych i bezpieczeństwa będą w rękach prezydenta. Może on blokować decyzje Iwaniszwilego, co może wywołać protesty – przewidywał Żarychin.