Gestapowiec, który nie bił Polaków

Tajne archiwa III rzeszy kryją wiele sekretów. Jednym z nich jest historia działającego w Polsce oficera gestapo

Publikacja: 20.10.2012 01:01

Legitymacja Hitlerjugend Hansa Merza

Legitymacja Hitlerjugend Hansa Merza

Foto: Zbiory autora

Red

Artykuł pochodzi z miesięcznika "Uważam Rze Historia"

Nie akceptował rasizmu i nienawiści do Polaków, przez co wpadł w tarapaty i na krótko trafił nawet do obozu pracy. Jednak niedługo potem służba Bezpieczeństwa Reichsführera SS (SD), będąca częścią Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA), korzystając z pomocy polskiej prawicowej organizacji podziemnej, wysłała go do Jerozolimy, żeby przeciągnął generała Władysława Andersa na niemiecką stronę.

Aresztowany przez Brytyjczyków wyparł się narodowego socjalizmu i był gotów dokonać wspólnie z ludźmi o podobnych zapatrywaniach zamachu na Heinricha Himmlera.

Po wojnie przez 25 lat żył na Bliskim Wschodzie, założył pierwszy niemiecki hotel na tunezyjskiej wyspie Dżerba. Został jednak wywłaszczony i uwięziony, a po ucieczce z Tunezji osiadł w Szlezwiku-Holsztynie. Zapadł na raka i w 1991 roku popełnił samobójstwo. Oto niesamowitych losów Hansa Merza, odsłona pierwsza.

Matka socjalistka, syn w Hitlerjugend

Urodził się 7 kwietnia 1910 pod Hamburgiem. Jego ojciec został uznany za zaginionego pod Verdun. Ciężar utrzymania rodziny spadł na jego matkę Johannę. Była to silna duchem kobieta, socjalistka, która wychowała trójkę dzieci.

Po ukończeniu szkoły Merz zatrudniał się w różnych przedsiębiorstwach jako marynarz i tokarz. Gdy w 1929 roku jego matka straciła pracę, Merz pojechał do Rotterdamu, gdzie znalazł zatrudnienie w wielkiej stoczni Wilton-Fijenoord Ltd. i gdzie poznał swoją przyszłą żonę – Gertrudę Duvenbeck.

W Hamburgu Merz zorganizował podobno grupę Hitlerjugend. W 1930 roku wstąpił do NSDAP. Merza fascynowały motocykle, a w 1934 roku wstąpił do aeroklubu, który został później przejęty przez Hitlerjugend.

Porzucił posadę tokarza na kolei i 1 listopada 1936 roku zatrudnił się w harburskiej policji kryminalnej. Weryfikował kandydatów na posady w przemyśle zbrojeniowym, rozpracowywał środowiska nielegalnych imigrantów i agentów. W 1937 roku pracował w harburskiej ekspozyturze hamburskiej Policji Bezpieczeństwa. Rok później przeszedł do hamburskiej Dyrekcji Policji Państwowej w randze asystenta komisarza policji kryminalnej. Pracował w Oddziale III (kontrwywiad) SD (Służby Bezpieczeństwa Reichsführera SS). 21 sierpnia 1939 roku Merz został skierowany do Opola, skąd niemal natychmiast przeniesiono go do sztabu IV Korpusu Armijnego, gdzie służył jako pełnomocnik do spraw kontrwywiadu.

Świadek operacji „Tannenberg"

Tuż przed niemiecką napaścią na Polskę 30 sierpnia 1939 roku Merz był świadkiem osobliwego wydarzenia, które rozegrało się w pobliżu granicy polsko-niemieckiej, nieopodal leśniczówki Pitschen (obecnie Byczyna koło Kluczborka). Funkcjonariusze SD i gestapo, przebrani za polskich cywilów i żołnierzy, zainscenizowali tam napad. Oto relacja tego wydarzenia według brytyjskich oficerów przesłuchujących go później w Egipcie:

„W nocy z 30 na 31 sierpnia 1939 roku około godz. 21 funkcjonariusze Einsatzkommando usłyszeli strzały. Gdy strzelanina ucichła, zbliżyli się razem z kilkoma mężczyznami z hufca pracy do chaty myśliwskiej, w pobliżu której doszło do wymiany ognia. W świetle reflektorów samochodowych i latarek Merz rozpoznał kilku funkcjonariuszy Straży Granicznej, którzy stacjonowali w Opolu, jak również ubranego w nietypowy mundur cywila. Merz odkrył później, że był to mundur polski".

Nazajutrz Merz po lekturze gazet zrozumiał, czemu służyła ta inscenizacja. Nagłówki donosiły o „polskim napadzie" na radiostację w Gliwicach oraz „prowokacjach" w okolicach Hochlinden (obecnie Stodoły, dzielnica Rybnika) i Pitschen. Człowiek w polskim mundurze objawił się później w Kielcach jako funkcjonariusz Franz Czok, który – wbrew surowemu nakazowi milczenia – opowiedział Merzowi w szczegółach o operacji „Tannenberg". Tym kryptonimem określano zorganizowane przez SD i gestapo prowokacje na granicy niemiecko-polskiej.

Po zakończeniu służby w sztabie IV Korpusu Armijnego Merz pracował jako funkcjonariusz ochrony. W listopadzie 1939 roku zgłosił się do VI Oddziału Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy i został w celach operacyjnych wysłany do Krakowa. Tam podlegał dowódcy Policji Bezpieczeństwa w Generalnym Gubernatorstwie i rozpoczął pracę przy weryfikacji polskich konfidentów. Z Krakowa przeniesiono go do Kielc, gdzie służył do stycznia 1942 roku.

Romans z piękną Renatą B.

W czasie kampanii wrześniowej Merz widział niejedno i nie akceptował niemieckiego postępowania z Polakami. Był człowiekiem świadomym, myślącym samodzielnie i podążał własnymi ścieżkami. Lubił towarzystwo, bywał w Kielcach w lokalach, w których Niemcy i Polacy mogli się bez przeszkód spotykać i rozmawiać ze sobą. Ujmujący, przystępny i przyjacielski w sposobie bycia, był mile widzianym gościem, gdyż obce były mu zwyczaje „rasy panów". Polacy w Kielcach wiedzieli o tym.

Zaprzyjaźnił się też z czarnowłosą kielecką pięknością – Renatą B., która najprawdopodobniej mówiła po niemiecku i pożyczała od niego książki. Rodziny i przyjaciele aresztowanych Polaków coraz częściej zwracali się do niej, by korzystając ze swojej znajomości z Merzem, pomogła im wydostać osadzonych albo poprawić warunki odsiadki. Niemiecki przyjaciel dawał jej posłuch, jednak nigdy ze szkodą dla III Rzeszy. Żądał odwzajemniania przysług. Merz mówił później przesłuchującym go kolegom, że dzięki nawiązaniu bliskich stosunków z polską ludnością praca wywiadowcza przynosiła lepsze efekty.

Drugi z kolei dowódca Policji Bezpieczeństwa i SD w Kielcach, SS-Obersturmführer i komisarz kryminalny Ernst Thomas był natomiast sadystą. Specjalizował się w torturowaniu zatrzymanych. Thomas przyjechał do Kielc 1 stycznia 1941 roku i szybko rozpoczęła się walka o wpływy między nim a Merzem. Thomas obserwował niekonwencjonalne metody Merza, jego bliskie stosunki z Polakami i folksdojczami oraz romans z młodą Polką, co trudno było pogodzić z narodowosocjalistyczną doktryną. Przełożony natychmiast zaczął podejrzewać go o zdradę. Sukcesy Merza pogłębiały zazdrość i nienawiść Thomasa, który słusznie uważał, że jest przez swego podwładnego ignorowany.

Bezpośrednim przełożonym Merza w Kielcach był SS-Untersturmführer Johannes Wyrwich, który miał nikłe pojęcie o pracy w policyjnym wywiadzie. „Moim zdaniem – twierdził Merz – to, co dotychczas zrobiła Policja Bezpieczeństwa w obszarze, którym się zajmuję, było robione bez głowy. Uważałem, że współpraca z Polakami była ważniejsza od akcji policyjnych".

Werbunek konfidenta

Kiedy po ataku na Związek Sowiecki w czerwcu 1941 roku z Berlina przyszło polecenie, żeby utrzymywać spokój na tyłach, od razu wiedział, co robić, i przeprowadził swoje najbardziej udane i brzemienne w skutki aresztowania. Na sukcesach Merza, który stawiał na współpracę z Polakami i nie budował swojej reputacji na wypełnianiu masowych grobów, skorzystali jego przełożeni w Radomiu – SS-Hauptsturmführer Paul Fuchs oraz późniejszy dowódca Sonderkommando IV AS w Warszawie, SS-Hauptsturmführer Alfred Spilker. Koordynował on rozpracowanie i zwalczanie polskiego podziemia w Generalnym Gubernatorstwie i miał swoich pełnomocników w komendach Policji Bezpieczeństwa poszczególnych dystryktów.

W lutym 1940 roku, w wyniku donosu, aresztowano w Kielcach rotmistrza Janusza Poziomskiego. Renata B. znów została poproszona o wstawiennictwo. Merz zwerbował Poziomskiego, który został konfidentem o kryptonimie V-3. Po wspólnej z Merzem wizycie w Krakowie, gdzie Poziomski bezskutecznie próbował przekonać tamtejszego dowódcę ZWZ, pułkownika Filipowicza, do podjęcia współpracy z Niemcami, Merz sfingował „ucieczkę" Poziomskiego. Poziomski ukrył się w Warszawie, niemniej kilka razy spotkał się ze swoim oficerem prowadzącym. Na jednym z takich spotkań, 7 lipca 1941 roku, rotmistrz z okna jadącego powoli samochodu Merza przypadkowo rozpoznał idącego ulicą wysokiego rangą oficera ZWZ. „Tam idzie naprawdę gruba ryba!" – zawołał. Kiedy go wyprzedzili, samochód zwolnił i Poziomski krzyknął do przechodnia po polsku: „Za tobą jest policja! Wskakuj!". Mężczyzna podszedł do auta, wtedy został chwycony za krawat i wciągnięty do środka. Pojmany został zamknięty w kieleckim więzieniu, a Merz sfałszował raport o aresztowaniu.

Sprawa pułkownika Albrechta

Wkrótce okazało się, że zatrzymany to nie kto inny, tylko szef sztabu Komendy Głównej ZWZ, płk Janusz Albrecht. Chociaż Thomas go torturował, Albrecht milczał. Merzowi powierzono zadanie dalszego prowadzenia przesłuchań, prawdopodobnie w przekonaniu, że jemu również nie uda się nic wskórać. Merz próbował ustępstwami przekonać Albrechta do współpracy i konsultował się w tej kwestii w Radomiu z SS-Hauptsturmführerem Paulem Fuchsem, który przychylił się do tej metody. Albrechtowi dano do zrozumienia, że kiedy Niemcy przegrają już wojnę, nie będzie to równoznaczne ze zwycięstwem  i odzyskaniem niepodległości przez Polskę. Zwycięzcami będą Sowieci, skutkiem czego dojdzie do zniewolenia narodu polskiego przez komunizm. Dlatego – takich używano argumentów – interesy Polski i Niemiec są chwilowo zbieżne. W tej ciężkiej sytuacji chodzi o to, by nie snując dalekosiężnych planów, zredukować do minimum walkę między Niemcami a Polakami, tak by Niemcom dać wytchnienie, a Polacy zachowali siły, które przydadzą im się w przyszłości.

Albrecht zgodził się ostatecznie przekazać propozycję takiego modus vivendi swojemu przełożonemu, komendantowi głównemu ZWZ Stefanowi Roweckiemu. Pułkownik został zwolniony bez dalszych zobowiązań i nie był śledzony. Miał zdać sprawę z wyniku tych rozmów na spotkaniu pod Falenicą 12 albo 16 września 1941 roku. Rowecki odmawiał jednak spotkania z Albrechtem. Co więcej, pułkownikowi dano do zrozumienia, że powinien popełnić samobójstwo. 6 września 1941 roku Albrecht zmarł po zażyciu cyjanku.

ZWZ poinformował o wszystkim rząd emigracyjny w Londynie, co w przyszłości miało się okazać dla Merza bardzo pomocne. Sprawa Albrechta miała jeszcze jedno tragiczne następstwo. Wysocy rangą oficerowie ZWZ/AK obwinili rotmistrza Przemysława Deżakowskiego o to, że zdradził Albrechta. 4 marca 1942 roku sąd podziemny wydał na niego wyrok śmierci. Zrozpaczony Deżakowski odwiedził żonę Albrechta i przysięgał jej, że nie ma nic wspólnego ze sprawą Albrechta. Popadł w depresję i nosił się z zamiarem samobójstwa. Wiosną 1944 roku został zastrzelony przez oddział likwidacyjny AK.

Nie jest jasne, czy „sprawa Albrechta" była jednorazowym przedsięwzięciem, które doszło do skutku, bo wykorzystano nadarzającą się okazję, czy też był to jeden ze zwiastunów zmiany sposobu postępowania niemieckiej Policji Bezpieczeństwa z polskim podziemiem niepodległościowym. Niektóre źródła wspominają o tym, że podobne propozycje czyniono również innym wysoko postawionym przedstawicielom polskich kół patriotycznych.

Między Mieczem a Pługiem

W Kielcach mieszkał również folksdojcz Stefan Majchrzak. Urodził się w 1907 roku w Dreźnie jako syn ubogiego krawca. Po I wojnie światowej mieszkał w Poznaniu, gdzie studiował na uniwersytecie. W tym czasie jeździł często do Berlina, gdzie w kręgach miejscowej bohemy poznał swoją późniejszą kochankę R. Miała ona pracować jako sekretarka w sowieckim Ministerstwie Obrony. Majchrzak został przez nią prawdopodobnie zwerbowany i objął funkcję szefa sowieckiego wywiadu wojskowego w Polsce. W 1930 roku został aresztowany jako niemiecki szpieg, a w roku 1932 skazano go na długoletnie więzienie. Jego kochanka również została zatrzymana, wypuszczono ją jednak na wolność, gdyż była w ciąży.

Majchrzak zawarł w kolejnych więzieniach znajomości z przeróżnymi ludźmi, w tym między innymi z wysoko postawionym działaczem partii komunistycznej na Górnym Śląsku. Krótko przed napaścią Niemiec na Polskę Majchrzak uciekł z więzienia w Świętym Krzyżu. Dzięki znajomościom mógł prowadzić w czasie okupacji skup jajek. Później otrzymał również prawo handlowania drożdżami. Jego mieszkanie stało się wkrótce miejscem spotkań niemieckich okupantów w Kielcach, zwłaszcza że zawsze można było tam zjeść i wypić. W 1940 roku jednym ze stałych bywalców tego miejsca został Merz, mimo że Thomas wyraźnie zabronił utrzymywania kontaktów z Majchrzakiem i jego towarzystwem. W październiku 1941 roku Majchrzak próbował wyjaśnić losy Albrechta i odwiedził jego żonę. Było to pierwsze zadanie przydzielone mu przez gestapo. Majchrzak został zdekonspirowany, podziemie wydało na niego wyrok śmierci. Wyjechał z Kielc do Warszawy.

Za pośrednictwem Majchrzaka Merz w marcu 1942 roku w kawiarni przy ulicy Marszałkowskiej w Warszawie spotkał się z doktorem Zbigniewem Gradem, jednym z przywódców organizacji Miecz i Pług. Grad pracował przed wojną jako archeolog w Iraku i był prawdopodobnie agentem brytyjskiego wywiadu. W 1939 roku, rozczarowany brytyjską polityką wobec Polski, zbliżył się do Niemców. Miał szeroki krąg krewnych i znajomych, który dla Policji Bezpieczeństwa SD w okupowanej Polsce był bardzo interesujący. Grad był niezwykle ambitny i w przyszłej, urządzonej na nowo Polsce widział siebie na stanowisku ministra spraw zagranicznych. Swoje dalekosiężne plany polityczne chciał urzeczywistnić z pomocą Policji Bezpieczeństwa SD. Organizacja Miecz i Pług nie chciała się podporządkować ZWZ, unikała też kontaktów politycznych z obozem londyńskim. Była silnie antysowiecka, a także antyrosyjska.

Już na pierwszym spotkaniu Grad zaproponował Merzowi współpracę w takim kształcie, w jakim Niemcy wcześniej proponowali ją ZWZ, z czego wynika, że musiał wiedzieć o tej sprawie. W konsekwencji rozpoczęły się regularne spotkania z Merzem.

Merz został wkrótce przeniesiony do Berlina, gdzie pracował kolejno w Oddziałach IV (Referat Polski IV D2), II i VI (Zagranica-Południe) Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy. Był także pośrednikiem między Gradem a szefem Referatu Polskiego IV D2 doktorem Joachimem Deumlingiem. Odbyło się wiele narad, również w Berlinie. W Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy powstały frakcje zwolenników utrzymywania tego typu kontaktów (należeli do nich Heydrich i jego następca Kaltenbrunner) oraz ich przeciwników, do których zaliczali się Heinrich Himmer i szef gestapo Heinrich Müller.

Ponieważ Merz był w tym czasie funkcjonariuszem wywiadu zagranicznego Służby Bezpieczeństwa Reichsführera SS, musiał przekazać swoje kontakty w Generalnym Gubernatorstwie dowodzonemu przez Spilkera Sonderkommando IV AS Warschau, które było komórką SD w gestapo. Dotyczyło to również kontaktów Merza z ONR, a później z NSZ, w tym z szefem wywiadu tej organizacji Wiktorem Gostomskim.

Spotkanie z nim zaaranżował w grudniu 1941 roku w Warszawie konfident o kryptonimie V-51 – Ryszard Sedek.

Różne plany współpracy znalazły swoje odbicie w licznych memorandach, które trafiały na biurka najwyższych władz niemieckich. Poruszono w nich na przykład kwestię utworzenia legionu polskiego, który razem z Niemcami miałby walczyć przeciwko bolszewikom. Te propozycje przedłożono w Kancelarii Rzeszy w Berlinie. Duży wpływ na ich sformułowanie miała wizyta Grada w Katyniu, do którego poleciał służbowym samolotem Ju-52 admirała Dönitza.

Rozmowy toczyły się jednak niemrawo. Zaciążyła na nich sytuacja w dystrykcie lubelskim, gdzie Miecz i Pług zaangażował się w walkę z brutalną germanizacją. Być może dlatego Spilker stracił zainteresowanie organizacją. Merz krytykował Spilkera za to, że ten traktował kontakty z MiP jako akcję policyjną, a nie jako przedsięwzięcie polityczne. Zbigniew Grad chciał teraz wzmocnić swoją pozycję oraz pozycję Miecza i Pługu. Usiłował związać ze swoją organizacją generała Andersa na Bliskim Wschodzie i Naczelnego Wodza, gen. Sosnkowskiego, by zaproponować im dowodzenie nową polską armią. Zrodził się pomysł, by wysłać kurierów do Palestyny, którzy mieli skontaktować się z Andersem.

W tym czasie nad głową Merza zbierały się ciemne chmury. Jego przełożony Thomas robił wszystko, by usunąć go ze stanowiska. Postawiono mu zarzuty nadużywania pozycji oraz „przyjaznego stosunku do Polaków" i wszczęto postępowanie dyscyplinarne. Koledzy w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy kpili, że jest „aniołem pokoju", a wysocy rangą gestapowcy ostro go krytykowali po nieudanej próbie zawarcia porozumienia z Albrechtem.

Postępowanie przeciwko Merzowi wszczęto, gdy prokurator przy sądzie doraźnym w Kielcach, Zippel, zadenuncjował go, donosząc o jego związku z Polką. W kwietniu 1943 r. Merz został zawieszony. Trafił do reedukacyjnego obozu pracy Hamburg-Neuhof, gdzie szykanowano go, każąc wykonywać bezsensowne prace fizyczne. Ale na początku maja 1943 roku został wypuszczony na skutek interwencji Referatu Polskiego RSHA.

Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy chciał wykorzystać jego kontakty z polskim prawicowym podziemiem do działań operacyjnych w polskim środowisku na Bliskim Wschodzie. Wywiad zagraniczny SD upatrywał w tym szansę na rozbicie koalicji antyhitlerowskiej. Dla Merza było to przedsięwzięcie na granicy samobójstwa.

—tłum. Adam Tycner

Ciąg dalszy opowieści Michaela Foedrowitza – znanego  niemieckiego  historyka badającego dzieje  tajnych służb III Rzeszy – w następnym numerze  „Uważam Rze Historia".

Artykuł pochodzi z miesięcznika "Uważam Rze Historia"

Nie akceptował rasizmu i nienawiści do Polaków, przez co wpadł w tarapaty i na krótko trafił nawet do obozu pracy. Jednak niedługo potem służba Bezpieczeństwa Reichsführera SS (SD), będąca częścią Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA), korzystając z pomocy polskiej prawicowej organizacji podziemnej, wysłała go do Jerozolimy, żeby przeciągnął generała Władysława Andersa na niemiecką stronę.

Pozostało 97% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021