Winny specnaz czy terroryści

Rodziny zakładników, zabitych podczas akcji antyterrorystycznych, obwiniają nie napastników, a państwo

Publikacja: 24.10.2012 03:06

Na grobach ofiar z Dubrowki rodziny już położyły kwiaty

Na grobach ofiar z Dubrowki rodziny już położyły kwiaty

Foto: AFP

Czterdziestu kilku Czeczenów opanowało dziesięć lat temu budynek Teatru na Dubrowce, biorąc około dziewięciuset zakładników. Interweniowały oddziały specjalne milicji, zabijając 39 napastników i co najmniej 129 zakładników. Rodziny ofiar twierdzą, że nie powinno dojść do takiej tragedii. Natomiast zdaniem władz milicja zrobiła to, co powinna i co musiała. Faktem jest, że cała operacja okazała się pyrrusowym zwycięstwem. Nie pierwszym i nie ostatnim w Rosji.

Do i przed musicalem

Krewni ofiar nadal dochodzą sprawiedliwości od rosyjskiego państwa za ich zdaniem źle przeprowadzoną, bezsensowną akcję. – Nasze życie rozpadło się na dwie części – do musicalu „Nord-Ost" i po tej tragedii, w której straciliśmy swoje dzieci, matki i ojców utrzymujących rodziny. Straciłam wówczas syna Aleksandra. Był pisarzem i tłumaczem. Bardzo chciał obejrzeć ten fenomenalny musical. Wtedy akurat skończył pracę nad amerykańskim musicalem „Chicago". Z Teatru na Dubrowce nie wrócił. Na szczęście wróciła jego żona Swietłana – mówi „Rz" Tatiana Karpowa, współprzewodnicząca rosyjskiej organizacji Nord-Ost.

Jak podkreśla, sprawiedliwości szukali w sądach wszystkich instancji. – W końcu sprawa trafiła do Europejskiego Trybunału Spraw Człowieka, który stanął po naszej stronie. Nigdy nie zapomnimy tej tragedii. Współpracujemy i wspieramy się nawzajem z rodzinami ofiar innych dramatów, do których doszło w naszym kraju, m.in. w Biesłanie – dodaje Karpowa.

W zeszłym roku Trybunał w Strasburgu zobowiązał władze Rosji do wypłaty rodzinom ofiar i poszkodowanym zamachu w Teatrze na Dubrowce 1,3 mln euro. Ich obrońcy żądają wszczęcia śledztwa przeciwko funkcjonariuszom, którzy mieli popełnić rażące błędy podczas szturmu. 19 października moskiewski sąd miał przystąpić do rozpatrzenia skargi adwokata poszkodowanego w wyniku zamachu Igora Trunowa, któremu rosyjski Komitet Śledczy odmówił wszczęcia takiego dochodzenia. Posiedzenia sądu nie było. Śledczy zignorowali proces.

Coraz więcej pytań

Wdowa po dziennikarzu z Kaliningradu Maksima Michajłowa sama wychowuje dwójkę dzieci. – Minęło dziesięć lat, a mimo to mam coraz więcej pytań do władz. Każdy próbuje zrozumieć, dlaczego stracił bliskich. Mamy dowody, które świadczą, że po szturmie ofiarom nie okazano należytej pomocy medycznej – wspominała Aliona Michajłowa. Szturm przeżyła, ale choruje do dziś. Z powodu gazu, który miał obezwładnić terrorystów. Jego głównym składnikiem był zapewne fentanyl. – Lekarz, który oglądał rentgen moich kolan, mówił, że takie samie zdjęcia oglądał u człowieka, który uczestniczył w działaniach wojennych – mówiła Michajłowa. Młodszy syn Aliony miał rok, gdy stracił ojca. Władze w Moskwie odmówiły mu wypłaty dożywotniej renty po utracie ojca. Pomóc ma Kaliningrad.

Po dziesięciu latach Rosjanie zmienili stosunek do tragedii na Dubrowce. Jak wykazały badania popularnego ośrodka WCIOM, dziś tylko 29 proc. Rosjan uważa, że władze zachowały się podczas tragedii jak należy. W 2003 r. takie zdanie miało 51 proc.

– Bez dogłębnej analizy tego, co stało się dziesięć lat temu, nie możemy czuć się bezpiecznie. Nie możemy być też całkowicie chronieni od zagrożeń terrorystycznych – mówił lider partii Sprawiedliwa Rosja Siergiej Mironow.

Dni nieufności

W Rosji podobnych wydarzeń było kilka. Kraj od lat jest terenem działania różnych grup terrorystycznych, zwłaszcza czeczeńskich, a specnaz i inne walczące z nimi formacje zbrojne działają brutalnie i niespecjalnie przejmują się ludnością cywilną. O rocznicach zamachów osoby niechętnie nastawione do władz mówią „dni nieufności".

Jedno z takich wydarzeń miało miejsce w północnoosetyjskim spokojnym Biesłanie, gdzie w 2004 r. Czeczeni zajęli szkołę. Podczas akcji odbijania zakładników przetrzymywanych w szkole przez bojowników żądających jak w Teatrze na Dubrowce wycofania wojsk z Czeczenii zginęły 334 osoby, w tym 186 dzieci. Rodziny ofiar także twierdzą, że ta tragedia nie została wyjaśniona. Nie wiadomo, czemu specnaz zadziałał właśnie tak – i czemu musiało być tyle ofiar. Ełła Kasajewa z organizacji Matki Biesłanu mówiła, że poszkodowani nie mają ani darmowego leczenia, ani pomocy socjalnej.

We wrześniu 1999 r. doszło do serii wybuchów w czterech budynkach mieszkalnych Moskwy, Bujnakska i Wołgodońska; zginęło kilkaset osób. Opozycja twierdziła, że to wszystko jest winą FSB, ale samo FSB dowodzi, że sprawcą jest Aczemez Gocziajew narodowości karaczajskiej. Miał jakoby dostać za to pół miliona dolarów od Czeczenów. Kto ma rację: opozycja czy służby specjalne – nie wiadomo. Rodziny ofiar przeżywają tamte wydarzenia do dziś.

Czterdziestu kilku Czeczenów opanowało dziesięć lat temu budynek Teatru na Dubrowce, biorąc około dziewięciuset zakładników. Interweniowały oddziały specjalne milicji, zabijając 39 napastników i co najmniej 129 zakładników. Rodziny ofiar twierdzą, że nie powinno dojść do takiej tragedii. Natomiast zdaniem władz milicja zrobiła to, co powinna i co musiała. Faktem jest, że cała operacja okazała się pyrrusowym zwycięstwem. Nie pierwszym i nie ostatnim w Rosji.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1165
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1164
Świat
Swiatłana Cichanouska: Jesteśmy otwarci na dialog z reżimem Łukaszenki
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1162
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1161
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne