Przykład wyjątkowej bezczelności – w taki sposób oceniają niemieckie media wniosek złożony przez Narodowodemokratyczną Partię Niemiec (NPD) do trybunału w Karlsruhe o uznanie działalności tego ugrupowania za zgodne z konstytucją.
– Mamy już dość tego, że berlińscy strażnicy moralności szkalują nasze ugrupowanie i wprowadzają atmosferę pogromu przeciwko nam – uzasadnia złożenie wniosku Holger Apfel, szef NPD. Udowadnia, że jego partia nie ma sobie nic do zarzucenia, jest legalnie działającym ugrupowaniem.
NPD złożyła wniosek w chwili, gdy rozgorzała nowa debata nad delegalizacją tego ugrupowania. Jest oskarżane o wytworzenie w Niemczech atmosfery, w której działać mogła grupa terrorystyczna NSU (Podziemie Narodowosocjalistyczne) odpowiedzialna z zamordowanie dziewięciu osób ze środowisk imigrantów w ostatnich latach.
NSU tak źle się kojarzy, że władze Norymbergii chcą zmienić rejestracje samochodów (prawie pół tysiąca pojazdów porusza się ze znakami zaczynającymi się od N-SU). Część z tych samochodów to pojazdy służb komunalnych. I nawet one skarżą się na kłopotliwość wymiany. Złośliwe komentarze cytuje niemiecka prasa: czy w Ratyzbonie należy też zmieniać rejestracje R-AF, bo kojarzą się z lewacką terrorystyczną Frakcją Armii Czerwonej?
Imigranci to dla NPD oraz całej ekstremalnej prawicy w Niemczech wrogowie, których należy zwalczać, nierzadko wszelkimi dostępnymi środkami. – Nie ma żadnych dowodów na bezpośrednie powiązania pomiędzy NPD i NSU i dlatego wszelkie żądania delegalizacji NPD mają charakter pokazowy uzasadniający nieudolność władz w sprawie NSU – tłumaczy „Rz" prof. Klaus Schroeder z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie.