Mursi jak nowy faraon i Egipt znowu płonie

Powtórka z rewolucji? Protesty, starcia, płonące siedziby partii.

Publikacja: 23.11.2012 20:48

Piątek, Kair – okolice centralnego placu Tahrir, tu walczono z Mubarakiem, tu walczy się teraz z Bra

Piątek, Kair – okolice centralnego placu Tahrir, tu walczono z Mubarakiem, tu walczy się teraz z Bractwem Muzułmańskim

Foto: AP

Skąd te rewolucyjne nastroje w najważniejszym państwie arabskim? – Stała się rzecz straszna, prezydent umieścił się ponad prawem. Uczynił się dyktatorem, gorszym nawet niż Hosni Mubarak. Może robić, co chce, i nikt go z tego nie może rozliczyć – mówi „Rz” Alaa al Aswany, najpopularniejszy pisarz świata arabskiego, autor bestselleru „Kair. Historia pewnej kamienicy”.

Aswany od kilku lat udziela się politycznie, najpierw zwalczał Mubaraka, a teraz Mohameda Mursiego. Ten wywodzący się z Bractwa Muzułmańskiego prezydent w czwartek nieoczekiwanie wydał dekret. Uznał, że jego decyzje „są wiążące”, postawił się poza jakąkolwiek kontrolą, w tym silnej dotychczas w Egipcie władzy sądowniczej.

Na ulicach, pod pałacem

Liberalna i lewicowa opozycja uznały, że to zamach stanu, ostateczny atak islamistów na demokrację. Piątek znowu był w Egipcie dniem gniewu, jak w czasie obalania dyktatora Hosniego Mubaraka na początku ubiegłego roku. Tysiące protestujących pojawiły się na kairskim placu Tahrir i w centrach innych miast. Pod gmachem rządu demonstranci wzywali do ustąpienia wyznaczonego przez Mursiego premiera Hiszama Kandila.

Podobnie jak w styczniu i lutym 2011 roku nie wszyscy protestują pokojowo. Zapłonęły komitety partyjne. Tym razem, jak podawały media egipskie, w Port Saidzie i Ismailii, miastach północno-wschodniego Egiptu, rozgniewany tłum podłożył ogień pod lokalne siedziby Partii Wolności i Sprawiedliwości, politycznego reprezentanta Bractwa Muzułmańskiego. Z kolei w Aleksandrii, metropolii nad Morzem Śródziemnym, demonstranci wdarli się do biura tej partii i wyrzucali meble i książki. Choć zdjęcia z tych wydarzeń pojawiały się w Internecie a informacje podawały światowe media, liderzy partii zaprzeczali wieczorem, że doszło do ataków.

Protesty się zaostrzały. W Aleksandrii, drugim co do wielkości mieście Egiptu, w wyniku walk między zwolennikami i przeciwnikami Mursiego co najmniej 25 osób zostało rannych.

Pod wieczór do starć dochodziło i na centralnym kairskim placu Tahrir, który był pełen przeciwników Mohameda Mursiego.

Jego zwolennicy zebrali się pod oddalonym o kilkanaście kilometrów pałacem prezydenckim w Heliopolisie. – Nikt nie powstrzyma naszego marszu – powiedział Mursi. Dodał, że pełni obowiązki, służąc Bogu i narodowi. I że decyzje podejmuje po „konsultacjach ze wszystkimi”, co zabrzmiało dziwnie w kontekście antyprezydenckich protestów.

O konsultacjach już od jakiegoś czasu nie ma mowy – nie działa parlament, rozpadła się komisja przygotowująca nową konstytucję (a ściślej opuścili ją wszyscy, którzy mają inną wizję Egiptu niż islamistyczna – liberałowie, lewica i chrześcijanie). – Poza islamistami nikt nie akceptuje tego dekretu, Mursi jest odizolowany od narodu – mówi „Rz” Ashraf Benyamin, egipski chrześcijanin, dyrygent.

Co prawda formalnie Mursi nadał sobie władzę, której nikt nie może podważyć, tylko tymczasowo. Do momentu wybrania nowego parlamentu i przyjęcia nowej konstytucji. Opozycja obawia się, że wtedy konsultacje tym bardziej nie będą możliwe.

– Mursi wydał dekret, by nikt nie przeszkadzał Bractwu w napisaniu takiej konstytucji, jakiej chce. A chce ono mieć taką, która pozwoli mu pozostać u władzy na zawsze – mówi mi Alaa al Aswany.

Z tylnego siedzenia

Mursi to jeden z liderów Bractwa Muzułmańskiego, którym Mubarak straszył Zachód, zyskując wsparcie dla swojego reżimu, a al Aswany bronił prześladowanych wówczas, wsadzanych do więzień Braci, mówiąc: to żadni terroryści, to nie potwory, lecz inżynierowie i lekarze.

Teraz sławny pisarz używa ostrych słów pod adresem Mursiego. – To dyktator albo nowy faraon. Choć i faraon 5000 lat temu podlegał jakiejś kontroli ludu. Nam się przytrafił faraon, który ma władzę jak Bóg, nikt nie może go spytać, dlaczego robi to, co robi – denerwuje się Alaa al Aswany.

A tak naprawdę jest jeszcze gorzej. Bo, dodaje al Aswany, Mursi sam nie podejmuje decyzji, tylko z tylnego siedzenia kieruje nim przywódca Bractwa Muzułmańskiego Mohamed Badia, „prawdziwy, choć pozostający w ukryciu prezydent Egiptu”.
Alaa al Aswany, jeden z liderów liberalnej opozycji, zapowiada „pokojową walkę” o demokrację, bez pośpiechu: – My jesteśmy przeciw przemocy, bo rewolucja była po to, by z Egiptu uczynić państwo prawa, co teraz jest niszczone przez prezydenta. Wydarzenia na ulicach pokazują, że ludzie są wściekli, iż odbiera im się osiągnięcia rewolucji. Nie chcą zrobić kroku wstecz.

Najważniejszy w regionie

Prezydent Mohamed Mursi wydał dekret o swojej politycznej nieomylności dzień po utwierdzeniu się w przekonaniu, że jest najpoważniejszym graczem w regionie. To dzięki niemu (i dzięki naciskom Ameryki) powstrzymano kolejną wojnę na Bliskim Wschodzie. Jego ludzie wynegocjowali rozejm między Izraelem a rządzącym w Strefie Gazy Hamasem (który jest politycznym krewnym Bractwa Muzułmańskiego).

Egipski prezydent mocą swojego dekretu zwolnił też prokuratora generalnego. I nakazał wznowienie procesów VIP-ów poprzedniego reżimu odpowiedzialnych za krwawe próby zdławienia rewolucji, która w lutym 2011 r. obaliła Hosniego Mubaraka.

To odpowiedź na żądania liberalnej w znacznym stopniu młodzieży, która była główną siłą tamtej rewolucji.

Jednak młodzi, i starzy, liberałowie oraz wszelkie mniejszości (w tym miliony egipskich chrześcijan) z dekretu wyczytali zapewne przede wszystkim to, że Mursi wchodzi w buty Mubaraka. A właściwie w sandały faraona.

Skąd te rewolucyjne nastroje w najważniejszym państwie arabskim? – Stała się rzecz straszna, prezydent umieścił się ponad prawem. Uczynił się dyktatorem, gorszym nawet niż Hosni Mubarak. Może robić, co chce, i nikt go z tego nie może rozliczyć – mówi „Rz” Alaa al Aswany, najpopularniejszy pisarz świata arabskiego, autor bestselleru „Kair. Historia pewnej kamienicy”.

Aswany od kilku lat udziela się politycznie, najpierw zwalczał Mubaraka, a teraz Mohameda Mursiego. Ten wywodzący się z Bractwa Muzułmańskiego prezydent w czwartek nieoczekiwanie wydał dekret. Uznał, że jego decyzje „są wiążące”, postawił się poza jakąkolwiek kontrolą, w tym silnej dotychczas w Egipcie władzy sądowniczej.

Pozostało 88% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1026
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022