Tomasz Deptuła z Nowego Jorku
Spekulacje na temat możliwych przygotowań syna i brata dwóch ostatnich republikańskich prezydentów do wyborów w 2016 roku ożyły, gdy amerykańskie media poinformowały o spotkaniach Jeba Busha z byłymi przedstawicielami administracji George'a W. Busha. Były gubernator Florydy prostował, że chodziło mu przede wszystkim o promowanie reformy edukacyjnej własnego pomysłu. Nie zdementował jednak doniesień o możliwości ubiegania się o partyjną nominację w następnych wyborach prezydenckich.
Trampolina dla Jeba
Projekt reformy systemu oświatowego może się okazać dla Jeba trampoliną do Białego Domu. Elementy jego planu, zakładające większą swobodę przy wyborze szkół publicznych i zaostrzenie standardów nauczania, zastosowano już w 36 stanach – doliczył się Reuters. Między innymi dzięki temu młodszy brat ostatniego republikańskiego prezydenta wyrósł na jeden z najpoważniejszych autorytetów swojego ugrupowania. Kilka miesięcy temu wielu członków prawicowego establishmentu publicznie ubolewało, że Jeb Bush nie wystartował do wyborczego wyścigu. Były gubernator Florydy przeżywał wówczas kłopoty finansowe i nie był w stanie stanąć w szranki w walce o partyjną nominację. I nie miał na to większej ochoty.
– Ten pomysł ciągle intryguje Jeba – mówi Al Cardenas, prezes American Conservative Union i prywatnie jego przyjaciel. Dla konserwatystów byłby on dobrym kandydatem, ze swoim negatywnym stanowiskiem wobec aborcji i podnoszenia podatków. Co do udziału ojca w wyścigu o Biały Dom w 2016 roku nie ma wątpliwości jego 29-letni syn Jeb Bush Jr., który także zaangażował się w politykę.
Trudne dziedzictwo
Jeb, myśląc o wyścigu wyborczym w 2016 roku, będzie musiał poradzić sobie z historycznym dziedzictwem „dynastii" Bushów, które – delikatnie mówiąc – nie jest jednoznacznie pozytywne. Dla byłego gubernatora Florydy problemem był jednak jego własny brat i kilka lat skutecznej kampanii demokratów, która obciążała George'a W. Busha odpowiedzialnością za dopuszczenie do nieruchomościowej bańki spekulacyjnej i wielką recesję. Niezależnie od tego wielu wyborców, w tym także republikanów, doskonale pamięta, że cztery lata temu George W. kończył swoją drugą kadencję z najgorszymi notowaniami w historii.