Niemcy największym domem publicznym Europy

Liberalizacja przepisów o prostytucji spowodowała niezamierzony rozkwit całej branży w Niemczech

Publikacja: 18.12.2012 02:36

Reeperbahn w Hamburgu – najsłynniejsza w Niemczech ulica płatnego seksu

Reeperbahn w Hamburgu – najsłynniejsza w Niemczech ulica płatnego seksu

Foto: EAST NEWS

„Niemcy stały się największym burdelem w Unii Europejskiej”, „Niemcy to najpotężniejszy alfons w Europie” – takie konstatacje pojawiają się coraz częściej w niemieckich mediach analizujących skutki wprowadzenia przez rząd Gerharda Schrödera dziesięć lat temu liberalizacji przepisów regulujących uprawianie prostytucji. Są i przykłady jak np. z Monachium, gdzie podobno w 2001 r. prostytucją trudniło się 1200 osób, a obecnie jest to 2900 osób. Takie są przynajmniej statystyki. Prócz Niemiec podobnie liberalne przepisy istnieją jedynie w Holandii.

O godność prostytutki

– Jesteśmy nadal przekonani, że zmiany wprowadzone przed laty były konieczne i pozwoliły zachować godność wielu tysiącom kobiet decydującym się na uprawianie tego zawodu – mówi Renate Künast, liderka Zielonych, ugrupowania, z inicjatywy którego doszło do całkowitej legalizacji prostytucji.

Reforma polegała na przyjęciu założenia , że prostytucja jest takim samym zawodem jak każdy inny. Co za tym idzie, prostytutki miały się rejestrować, płacić podatki, uzyskać świadczenia emerytalne i opiekę zdrowotną oraz ewentualnie świadczenia dla bezrobotnych na takich samych zasadach jak każdy inny obywatel RFN. Teoria nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Ze wszystkich tych przywilejów wyłączone są dziesiątki tysięcy prostytutek zmuszonych do nierządu przez bandy alfonsów, rockersów czy etniczne organizacje przestępcze, które zajmują się handlem żywym towarem.

– Z naszych ocen wynika, że 90–95 proc. prostytutek nie zajmuje się nierządem dobrowolnie. Sytuacja ta wymaga nowej analizy i korekty ustawodawczej – przekonuje szef LKA w Hanowerze Christian Zahel.

Jedynie 9 proc. kobiet zajmujących się zawodowo nierządem posiada obecnie ubezpieczenie zdrowotne.

Biznes wart miliardy

W całym kraju prostytucja kwitnie. Raz po raz wybuchają konflikty na temat używania lokali w blokach mieszkalnych do celów prostytucji. Takich przybytków jest w Berlinie co najmniej 230. W berlińskiej dzielnicy Schoeneberg miał powstać ogromny dom publiczny graniczący z należącą do Polski działką, gdzie przed wojną mieściła się polska ambasada. Bunt mieszkańców sprawił, że plany te upadły.

W żadnym niemieckim mieście nie brak domów publicznych, najczęściej w pobliżu dworców, jest też słynny berliński „Psst” w samym centrum dzielnicy Wilmersdorf.

Niemcy to prawdziwy raj dla klientów domów publicznych, gdzie nierzadko oferuje się specjalną taryfę określaną jako „flat rate”. Polega to na tym, że klient płaci kilkadziesiąt euro i ma prawo przez kilka godzin korzystać z usług tylu prostytutek, ilu zapragnie.

Za utrzymywaniem obecnego stanu rzeczy stoi całe potężne lobby właścicieli domów schadzek.

Jeden z nich, Jürgen Rudloff, mający kilka luksusowych burdeli w największych miastach jest częstym gościem programów publicystycznych, w których udowadnia, że wszystko jest w najlepszym porządku i nigdy nie zetknął się np. ze zjawiskiem zmuszania do prostytucji kobiet zwabionych do Niemiec z Rumunii, Bułgarii czy Ukrainy. Traktuje swoją obecność w TV jako promocję całej branży. Jej obroty ocenia się na 14 mld euro rocznie.

Prostytucją zajmuje się w Niemczech co najmniej 400 tys. kobiet. Z ich usług korzysta co najmniej milion mężczyzn dziennie.

O zakazie nie ma mowy

– Trzeba podjąć działania aby ograniczyć popyt – głosi Alice Schwatzer, słynna feministka. Posługuje się przykładem Szwecji czy Norwegii,gdzie klient prostytutki może podlegać karze do 12 miesięcy pozbawienia wolności. Jak się okazuje, 70 proc. obywateli tych krajów popiera takie rozwiązanie. W Niemczech jest zgoła inaczej. 78 proc. mężczyzn opowiada się przeciwko zakazowi prostytucji. Co ciekawe, takiego zdania jest też 76 proc. kobiet.

„Niemcy stały się największym burdelem w Unii Europejskiej”, „Niemcy to najpotężniejszy alfons w Europie” – takie konstatacje pojawiają się coraz częściej w niemieckich mediach analizujących skutki wprowadzenia przez rząd Gerharda Schrödera dziesięć lat temu liberalizacji przepisów regulujących uprawianie prostytucji. Są i przykłady jak np. z Monachium, gdzie podobno w 2001 r. prostytucją trudniło się 1200 osób, a obecnie jest to 2900 osób. Takie są przynajmniej statystyki. Prócz Niemiec podobnie liberalne przepisy istnieją jedynie w Holandii.

Pozostało 86% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021