To projekt przygotowany przez islamistów. Świecka opozycja nie chciała zaakceptować podawanych w niedzielę nieoficjalne rezultatów (prawie dwie trzecie poparcia), mówiąc, że w referendum doszło do nadużyć. Wezwała centralną komisję wyborczą, by wstrzymała się z ogłoszeniem wyników do czasu wyjaśnienia nieprawidłowości.
Wstrzemięźliwe były też głosy Zachodu. Szef niemieckiego MSZ Guido Westerwelle powiedział, że konstytucja musi mieć poparcie „bez zarzutu”.
Zapowiada się na to, że walka o ustrój Egiptu, która od miesięcy toczy się na ulicach, w gabinetach i salach sądowych, jeszcze potrwa. Jeden z liderów największej organizacji opozycyjnej, Frontu Ocalenia Narodowego, powiedział zresztą: – Referendum to nie koniec drogi, to tylko bitwa, nie zaprzestaniemy walki na rzecz narodu egipskiego.
– Jeżeli władze nadal będą ignorowały opozycję, to pogłębiająca się niestabilność polityczna wraz z pogarszającą się sytuacją ekonomiczną uderzą w najwierniejszy elektorat islamistów, ludność wiejską. Sami sobie nie poradzą z wyzwaniami. Nadzieja tkwi w próbach rozwiania przez nich obaw kobiet, liberałów z ubiegłorocznej rewolucji i Koptów – komentuje dla „Rz” prof. Said Sadek, politolog z Amerykańskiego Uniwersytetu w Kairze.
Oficjalnych wyników w niedzielę jeszcze nie było. Z nieoficjalnych wynikało, że w dwuczęściowym referendum konstytucyjnym w Egipcie (pierwsza część odbyła się 15 grudnia, druga, w pozostałych prowincjach – 22 grudnia) projekt przygotowany przez Bractwo Muzułmańskie i jego radykalnych sojuszników poparło 63–64 proc. głosujących.