Są oczywiście i inne przykłady. W stolicy Tunezji, gdzie chrześcijan jest garstka, katedra dumnie wznosi się przy głównej alei Habiba Burgiby. W Tetuanie, dużym mieście na północy Maroka, kościół Matki Boskiej od Zwycięstw, prawie pusty podczas niedzielnych mszy z braku wiernych, stoi przy głównym placu Mulaj Mehdiego, a jego dzwony biją regularnie, co w muzułmańskim otoczeniu robi niezwykłe wrażenie. Widoczne są też kościoły w Libanie i Egipcie, gdzie chrześcijan liczy się w milionach.
Rzeczywistość
bliskowschodnia jest nazbyt
często naznaczona
przymusem, a także
przemocą
Najtrudniejszy w ostatnich dziesięcioleciach był los chrześcijan w Sudanie, gdzie wojska rządowe bombardowały kościoły w czasie mszy, czy jeszcze dalszym od Bliskiego Wschodu Afganistanie, gdzie na świeżo ochrzczonych eksmuzułmanów wydawano wyroki śmierci, bo islam, szczególnie radykalny, nie toleruje zmiany wiary. Wiele państw muzułmańskich przoduje w rankingach nietolerancji. Nietolerancji różnorodnej – od zakazu obnoszenia się z symbolami innych niż islam religii przez zakazy budowy kościołów lub piętrzenie trudności związanych z ich wznoszeniem po niechęć głoszoną otwarcie przez radykalnych duchownych.
Na Bliskim Wschodzie, w kolebce chrześcijaństwa, wyznawcy Chrystusa przeżywali zamachy terrorystyczne, choćby w czasie noworocznego nabożeństwa w 2011 roku w egipskiej Aleksandrii, czy ataki na świątynie w Iraku. Zamachów dokonują terroryści, niezwiązani z władzą radykałowie. Ale wyroki śmierci wydają islamscy sędziowie, klątwy rzucają legalnie działający duchowni, często bliscy władzy. Niekorzystne dla chrześcijan bywa prawo. Chrześcijanki poślubiające muzułmanów zazwyczaj nie mają szansy na spadek i wychowanie dzieci w swojej wierze.
Nie wszystko da się zmierzyć, wiele zależy od atmosfery, nastroju ulicy, błysku w oczach muzułmańskich sąsiadów. Z tego przede wszystkim rodzi się poczucie zagrożenia, o którym mówią chrześcijanie. Atmosfera, a nie ustawy powodują, że zamykają się w domach, rezygnują ze Świętego Mikołaja krążącego po ulicach czy zakładają ubrania, które nie pozwalają w nich rozpoznać wyznawców Chrystusa.
Wielu muzułmanów widzi w miejscowych chrześcijanach przedstawicieli znienawidzonego Zachodu, obcej liberalnej kultury. Widzi w nich współpracowników dawnych kolonizatorów, mniejszość uprzywilejowaną przez najeźdźców. Paradoksalnie chrześcijanie bliskowschodni są zazwyczaj odlegli od tej zachodniej, liberalnej kultury. Są konserwatywni, staroświeccy. W życiu i w liturgii. Nabożeństwa w kościołach w Egipcie czy Strefie Gazy, długie, z eucharystią w dwóch postaciach, ze śpiewami w językach na co dzień tu nieużywanych, koptyjskim czy greckim, kojarzą się z bardzo odległą przeszłością. O tym, że chrześcijanie są w tym regionie bardziej religijni niż zachodni i że pod względem zatopienia w wierze przypominają wyznawców islamu, mówił mi Alaa al-Aswany, egipski muzułmanin, najpopularniejszy pisarz świata arabskiego.