Gigi Ugulawa, bliski współpracownik prezydenta Micheila Saakaszwilego był oskarżony o pranie pieniędzy, w tym przywłaszczenie popularnej telewizji Imedi oraz finansowanie rządzącego niegdyś Zjednoczonego Ruchu Narodowego. Prokuratura wnioskowała o zastosowanie wobec niego takich środków zapobiegawczych, jak wniesienie kaucji w wysokości miliona lari (600 tysięcy dolarów) oraz wydanie zakazu opuszczania kraju. Sąd wniosków śledczych nie podzielił. Mer Tbilisi zostanie na wolności bez środków zapobiegawczych. - To logiczna decyzja – mówił Ugulawa po wyjściu z sądu. Jego zdaniem, obecna koalicja rządząca próbuje zmusić go do dymisji, by przejąć kontrolę nad jego urzędem. Żądania prokuratury wcześniej skrytykował prezydent Saakaszwili. Mówił, że mer Tbilisi nie byłby w stanie zapłacić milionowej kaucji. – Nasz rząd nie produkował milionów. Budował za to mosty, wiadukty i teatry. Niech sąd sobie to weźmie – mówił przywódca. Przypomniał, że mer Tbilisi jest wybierany w wyborach, a jego urząd jest również ważny, jak urząd głowy państwa.

Zdaniem gruzińskich ekspertów Ugulawa był kluczowym kandydatem z obozu Saakaszwilego w wyborach prezydenckich na jesieni. Obecny przywódca nie może w nich wystartować, gdyż nie może pełnić funkcji więcej niż dwie kadencje.

Pościg za współpracownikami Saakaszwilego trwa od dojścia do władzy premiera Bidziny Iwaniszwilego po wyborach parlamentarnych w październiku zeszłego roku. Niektórzy z nich wyjechali z kraju.