Bo Robespierre popełnił wiele błędów. Lenin bardzo dokładnie się nad tym zastanawiał. I wyciągnął wnioski. Uznał, że jakobini ponieśli klęskę, gdyż nie wypracowali konsekwentnej ideologii. Ale konsekwencji zabrakło im przede wszystkim w odbieraniu majątku swoim przeciwnikom, a dodatkowo pozwolili na powstanie nowej elity uwłaszczonej na dobrach Kościoła i magnatów. Lenin taką konfiskatę przeprowadził natychmiast i bezwzględnie. Dzięki temu przeciwnicy rewolucji bolszewickiej z dnia na dzień zostali zatomizowani i stanęli każdy z osobna naprzeciw agentów komunistycznej sekty. We Francji rewolucja jakobińska zatrzymała się w połowie drogi. Szybko zaczęła narastać „zgnilizna", nowa elita, której interesom zagrażała polityka „oczyszczania" społeczeństwa. W Rosji na powstanie takiej „zgnilizny" trzeba było czekać trzy pokolenia, bo bolszewicy byli o wiele bardziej konsekwentni.
Ale przecież rewolucyjna Francja konfiskowała własność, przede wszystkim imigrantów.
To prawda. Ta konfiskata stała się wzorem dla późniejszych ustrojów totalitarnych. Jednak to nie była grabież systematyczna, ideologiczna. Odwoływano się raczej do długiej francuskiej tradycji izolowania wybranej grupy społecznej, uczynienia jej życia niemożliwym, zakazania emigracji, a kiedy jednak wyemigrują, konfiskaty mienia. Tak się stało po raz pierwszy z protestantami po odwołaniu edyktu nantejskiego w 1685 r. Potem została wygnana francuska szlachta w czasie Wielkiej Rewolucji. A później taki sam los spotkał kler po konfiskacie majątku Kościoła w 1906 r. Wygnani zostali też francuscy Żydzi w czasie niemieckiej okupacji. A dziś mam wrażenie, że wielu chciałoby podobny los zgotować francuskim bogaczom (śmiech).
Czy poza konfiskatą mienia Lenin wyciągnął jeszcze jakieś wnioski z rewolucji francuskiej?
I Lenin, i Robespierre czuli żądzę krwi. Gdy 9 thermidora aresztowano Robespierre'a, we francuskich więzieniach tkwiło osadzonych 400 tysięcy „podejrzanych". Byli skazani na śmierć. W miesiącach poprzedzających przewrót zgilotynowano zresztą około 30 tysięcy osób. Rewolucję bolszewicką, III Rzeszę i rewolucję francuską łączyła metafizyka totalitaryzmu, która kazała Stalinowi pozbyć się kułaków, Hitlerowi – Żydów, a Robespierre'owi – „podejrzanych" i „grzesznych". Zresztą większość tych, którzy zginęli na gilotynie, wcale nie należała do szlachty. Jakobinów opętał prawdziwy amok. Zdarzały się nawet przypadki takie jak pewnego aktora, który w trakcie sztuki rewolucyjnej zawołał zgodnie ze swoją kwestią: „Niech żyje król!". Gdy wypowiedział te słowa, został zatrzymany. Wołał: „Przecież to tylko gra!". Nic nie pomogło: następnego dnia trafił na szafot.
Może jednak przemoc była tylko „wypadkiem przy pracy" w rewolucyjnej Francji, epizodem w stosunkowo krótkim okresie Wielkiego Terroru? Bo przecież w sowieckiej Rosji i nazistowskich Niemczech był to immanentny element systemu.