Pisze o tym duńska i szwedzka prasa oraz niemiecki tygodnik „Focus". Padają trzy wersje: chodzi albo o najbardziej znany skarb, czyli Bursztynową Komnatę, albo o kosztowności ukradzione w rosyjskich cerkwiach, albo o złoto zrabowane zamordowanym przez Niemców Żydom.
Asaa, miejscowość na północnym krańcu Danii, nad cieśniną Kattegat, była dotąd cicha i spokojna. Ale teraz, jak pisze „Focus", zapanowała tam gorączka złota. Wszystko w związku z pojawieniem się 90-letniego Wilhelma Krafta, emeryta z Kraju Saary, który nagle sobie przypomniał, że jego koledzy zakopywali tam niemal 70 lat temu w Asaa jakieś drewniane skrzynie. W dołach na cztery metry głębokich i na sześć długich. „Wszystko w ścisłej tajemnicy, nawet nasz porucznik nic nie wiedział" - opowiada gazecie Kraft. Wilhelm Kraft zamieszkał w drewnianym domku na kempingu w Asaa i rozpoczął poszukiwania.
Przy okazji niemiecki „Focus" przypomina o nazistowskich sympatiach miejscowej duńskiej ludności. Na duński odpowiednik hitlerowskiej NSDAP – DNSAP – w jednej z pobliskich miejscowości w wyborach w 1939 roku oddano około 90 procent głosów, a w Asaa partia ta miała 19 członków. Pojawienie się Krafta skłoniło też niektórych Duńczyków do wspominania o związkach Dunek z Niemcami, z których narodziły się mające później ponury los dzieci, zwane „Tyskerbørn". Po wojnie Dunki, które zaszły w ciążę z Niemcami, były upokarzane, publicznie golono im głowy na łyso. Rodziny wolały o tym zapomnieć.
Bursztynowa Komnata rozpala emocje od dawna, szukały jej tysiące ludzi. Ale nie w Danii. Najczęściej w Polsce (zwłaszcza na Dolnym Śląsku) i w należącym do Rosji obwodzie kaliningradzkim. Powstała na zamówienie pruskiego króla Fryderyka I w 1701 roku, jego syn podarował ją rosyjskiemu carowi Piotrowi I. Od tej pory była w carskim pałacu w Carskim Siole pod Petersburgiem. Niemcy zrabowali ją w 1941 roku, prawdopodobnie do 1944 roku była na zamku w Królewcu, dzisiejszym Kaliningradzie. Potem ślad po niej zaginął. Od 10 lat w pałacu w Carskim Siole jest jej kopia.