To inaczej. Czy sam fakt, że te pieniądze do Polski napływają, jest pozytywny czy negatywny?
Po pierwsze pieniądze z Unii Europejskiej trzeba traktować jako wyłącznie możliwość odzyskania własnej składki, która jest niemała. Po drugie, trzeba pamiętać, że koszt obsługi pieniędzy unijnych w postaci urzędników, wielu innych instytucji, które się też tym zajmują również kosztuje i warto te koszty policzyć. Każde pieniądze mają dwie strony bilansu. Stąd w bilansie środków, które uzyskujemy z Unii, trzeba też policzyć koszty transakcyjne związane z tymi pieniędzmi. Naszą składkę, koszty administracyjne, pieniądze, które musimy dodatkowo dokładać, aby z nich skorzystać. Przecież one nie finansują w stu procentach działań, na które są przeznaczone. Poza tym te pieniądze są jakby ściśle dedykowane. Jest to polityka odgórnie ustalana. Dyktuje się Polsce, co powinna chcieć, a nie to co Polsce jest de facto potrzebne.
Obecnie, dotacje unijne stanowią już około 3-4 proc. polskiego PKB. Ten wskaźnik w zasadzie cały czas rośnie. Z tego, co pan mówi, może to być powód bardziej do zmartwień niż radości?
Nie tyle powód do zmartwień, a jedynie kwestia przede wszystkim świadomości, że te pieniądze, ich pozyskanie, też kosztuje. Stąd też nie było do tej pory sporządzonego uczciwego bilansu, ile z tych pieniędzy, które dostajemy, to była nasza składka i te wszystkie inne, dodatkowe koszty. Poza tym nie łudźmy się, że nasz kraj się od 3 proc. wkładu w PKB.
Założeniem było, że te środki miały stymulować rozwój. Zauważyć można jednak, że jest on w zasadzie coraz wolniejszy. W przeciągu ostatnich dwudziestu lat produkcja rolna wzrosła zaledwie o 1 proc., a od 2006 roku do dzisiaj, wskaźnik innowacyjności spadł z 23 do 17 procent.
Ja z tym wskaźnikiem innowacyjności nie chcę w tym momencie polemizować, bo to jest jakby oddzielna kwestia. Natomiast doświadczenia Hiszpanii pokazały, że pieniądze unijne, które rzekomo miały odmienić ten kraj, miały dosyć ograniczony wpływ. To była powiedzmy ekstra premia. Hiszpania zaczęła rozwijać się dlatego, że zmieniła sobie system gospodarczy, odblokowała gospodarkę. To było największe źródło ich rozwoju gospodarczego. Dotacje unijne były wyłącznie dodatkiem. I tak do unijnych pieniędzy trzeba podchodzić - że są dodatkiem i prędzej czy później się skończą. Raczej wcześniej, niż później. I trzeba pamiętać, że tak jak w przypadku Grecji i innych krajów południa, nie stworzyły stałego dobrobytu, tylko stworzyły długi dzisiaj nie do spłacenia.