Polsce dyktuje się, co powinna chcieć, a nie, co jest jej potrzebne

Pieniądze, które przychodzą z zewnątrz, jako pomoc, traktować trzeba wyłącznie w kategoriach premii poza systemem. Jako dodatek, a nie element, który na trwałe wpisujemy w strategię rozwoju - mówi "Rz" wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha Andrzej Sadowski

Publikacja: 04.06.2013 13:00

Andrzej Sadowski

Andrzej Sadowski

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

"Rz": Polska, od początku członkostwa w Unii Europejskiej, dostaje setki miliardów złotych pomocy finansowej. Czy to są środki, które naprawdę pozwalają na wykonanie skoku cywilizacyjnego i rozwinięcie gospodarki?

Andrzej Sadowski:

Można zapytać, czy PRL-owi do skoku przydały się pieniądze, które ówczesna ekipa uzyskiwała w pożyczkach zagranicznych. Były to bardzo znaczące, jak na tamte lata, środki, za które kupowano różne licencje, chciano produkować w Polsce super nowoczesne technologicznie produkty. Zostały po nich wyłącznie długi do spłacenia. To nie jest kwestia pieniędzy, to jest kwestia systemu, który jest w stanie z dodatkowych pieniędzy skorzystać albo nie.

Nasz system nie jest w stanie?

Czy od zwiększonej ilości aquaparków w Polsce uda się trwale stworzyć dobrobyt? Czy nie są wystarczające doświadczenia Grecji, Portugalii, a przede wszystkim doświadczenia z byłego NRD, gdzie rząd federalny do tej pory wpompował dwa biliony euro, a efektem jest pustoszejący kraj i dwa razy wyższe bezrobocie niż w części zachodniej?

To inaczej. Czy sam fakt, że te pieniądze do Polski napływają, jest pozytywny czy negatywny?

Po pierwsze pieniądze z Unii Europejskiej trzeba traktować jako wyłącznie możliwość odzyskania własnej składki, która jest niemała. Po drugie, trzeba pamiętać, że koszt obsługi pieniędzy unijnych w postaci urzędników, wielu innych instytucji, które się też tym zajmują również kosztuje i warto te koszty policzyć. Każde pieniądze mają dwie strony bilansu. Stąd w bilansie środków, które uzyskujemy z Unii, trzeba też policzyć koszty transakcyjne związane z tymi pieniędzmi. Naszą składkę, koszty administracyjne, pieniądze, które musimy dodatkowo dokładać, aby z nich skorzystać. Przecież one nie finansują w stu procentach działań, na które są przeznaczone. Poza tym te pieniądze są jakby ściśle dedykowane. Jest to polityka odgórnie ustalana. Dyktuje się Polsce, co powinna chcieć, a nie to co Polsce jest de facto potrzebne.

Obecnie, dotacje unijne stanowią już około 3-4 proc. polskiego PKB. Ten wskaźnik w zasadzie cały czas rośnie. Z tego, co pan mówi, może to być powód bardziej do zmartwień niż radości?

Nie tyle powód do zmartwień, a jedynie kwestia przede wszystkim świadomości, że te pieniądze, ich pozyskanie, też kosztuje. Stąd też nie było do tej pory sporządzonego uczciwego bilansu, ile z tych pieniędzy, które dostajemy, to była nasza składka i te wszystkie inne, dodatkowe koszty. Poza tym nie łudźmy się, że nasz kraj się od 3 proc. wkładu w PKB.

Założeniem było, że te środki miały stymulować rozwój. Zauważyć można jednak, że jest on w zasadzie coraz wolniejszy. W przeciągu ostatnich dwudziestu lat produkcja rolna wzrosła zaledwie o 1 proc., a od 2006 roku do dzisiaj, wskaźnik innowacyjności spadł z 23 do 17 procent.

Ja z tym wskaźnikiem innowacyjności nie chcę w tym momencie polemizować, bo to jest jakby oddzielna kwestia. Natomiast doświadczenia Hiszpanii pokazały, że pieniądze unijne, które rzekomo miały odmienić ten kraj, miały dosyć ograniczony wpływ. To była powiedzmy ekstra premia. Hiszpania zaczęła rozwijać się dlatego, że zmieniła sobie system gospodarczy, odblokowała gospodarkę. To było największe źródło ich rozwoju gospodarczego. Dotacje unijne były wyłącznie dodatkiem. I tak do unijnych pieniędzy trzeba podchodzić - że są dodatkiem i prędzej czy później się skończą. Raczej wcześniej, niż później. I trzeba pamiętać, że tak jak w przypadku Grecji i innych krajów południa, nie stworzyły stałego dobrobytu, tylko stworzyły długi dzisiaj nie do spłacenia.

Nie jest przypadkiem tak, że te pieniądze rozleniwiają i uzależniają? Pan przywoływał NRD i Grecję, ale świetnym przykładem wydaje się być pomoc dla Afryki. Pomoc, która zamiast wyrównywać szanse doprowadziła do pogłębienia kryzysu i obniżenia poziomu życia.

Pieniądze to tylko jeden czynnik. Ważniejsza jest kwestia dobrego lub złego rządzenia. W przypadku Grecji czy w innych krajach uznano, że pieniądze europejskie rozwiązują wszystkie problemy. To rządy podjęły decyzję o takiej czy innej polityce związanej z wydawaniem pieniędzy i nie prowadzeniem przez obywateli większej aktywności. Bo skoro są pieniądze unijne, to nie trzeba się specjalnie wysilać. Dzisiaj w Europie zebrano wystarczająco dużo doświadczeń, żeby nie mówić bezkrytycznie, że pieniądze unijne są źródłem polskiego sukcesu gospodarczego.

Wydaje się, że może nawet lepszym wyjściem byłoby zaprzestanie otrzymywania tej pomocy. Znów powołam się na przykład afrykański. W Botswanie jest konstytucyjny zapis zakazu przyjmowania pomocy międzynarodowej i kraj ten rozwija się najszybciej i najlepiej w Afryce.

Doświadczenia i europejskie, i afrykańskie, i w wielu innych krajach pokazują, że tylko praca obywateli, dobre rządzenie i dobry system jest gwarantem trwałego dobrobytu. Pieniądze, które przychodzą z zewnątrz, jako pomoc taka czy inna, większe lub mniejsze, traktować trzeba tylko i wyłącznie w kategoriach premii poza systemem. Jako pewien dodatek, a nie jako element, który na trwałe wpisujemy w strategię rozwoju. Bo jak widać, te pieniądze, które Polsce obiecano, w wymiarze, który Polsce obiecano, ze względu na kryzys krajów płatników w Unii Europejskiej, do nas na pewno nie dotrą. Stąd nie należy przywiązywać się do pieniędzy z zewnątrz, w formie pomocy i wyłącznie pod tym kątem tworzyć strategię rozwoju.

"Rz": Polska, od początku członkostwa w Unii Europejskiej, dostaje setki miliardów złotych pomocy finansowej. Czy to są środki, które naprawdę pozwalają na wykonanie skoku cywilizacyjnego i rozwinięcie gospodarki?

Andrzej Sadowski:

Pozostało 96% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021