Chris Richardson, ekspert instytutu Deloitte Access Economics w Sydney, mówi o „fenomenie", bo jego zdaniem sukces, jaki przeżywają oba kraje w historii gospodarczej, zdarza się rzadko. Co prawda Chiny cieszą się już 35. rokiem nieprzerwanego wzrostu, ale to zupełnie inny przypadek kraju, który odbija się od dna i wciąż pozostaje o wiele biedniejszy niż Polska.
W państwach rozwiniętych okresy dobrej koniunktury trwają zwykle o wiele krócej. W Stanach Zjednoczonych rekord padł w 2001 roku, kiedy zakończył się 10-letni okres nieprzerwanego wzrostu gospodarczego. Brytyjska Partia Pracy może się pochwalić najdłuższym od dwóch wieków, 14-letnim okresem dobrej koniunktury pod jej rządami. Kres położył mu kryzys finansowy 2008/2009 roku. Wyraźnie lepsza była natomiast Korea Południowa, której ówczesny reżim wojskowy zapewnił hossę aż przez 26 lat, między 1961 i 1987 rokiem. Dziś jednak okresy wzrostu trwają w tym kraju już o wiele krócej.
Po obaleniu komunizmu i „terapii szokowej" Leszka Balcerowicza polska gospodarka zaczęła rosnąć w 1992 roku. Potem trzykrotnie ocierała się o recesję: w latach 2001, 2009 i 2013. Jednak za każdym razem udało jej się uniknąć.
W pierwszym kwartale tego roku, w ujęciu rocznym, nasza gospodarka pełzała co prawda po ziemi: jest wzrost wyniósł jedynie 0,5 proc. Ale w opinii ekonomistów ankietowanych przez „Rz" wzrost powinien w drugim kwartale wynieść już 0,8 proc.
(kliknij w obrazek, aby go powiększyć)