Waszyngton oskarża władze w Kabulu o brak konsekwencji i grozi całkowitym wycofaniem wojsk z Afganistanu. Kabul oskarża Waszyngton o zdradę. A talibowie oskarżają wszystkich o nieszczerość. Tak można podsumować etap, na jakim znalazły się rozpoczęte niespełna miesiąc temu negocjacje, które miały prowadzić do zakończenia trwającej od 12 lat wojny w Afganistanie.
- Jesteśmy rozczarowani Amerykanami, afgańskim rządem i wszystkimi innymi, którzy próbowali z nami rozmawiać – oświadczył Szahin Suhail, rzecznik talibów, w Katarze, zawieszając działalność biura łącznikowego. Odkąd 18 czerwca je otwarto, konflikt między zainteresowanymi prowadzeniem mediacji tylko się zaognia.
Początkowo prezydent Afganistanu, nazywając talibów braćmi, zapowiadał, że natychmiast wyśle do Kataru na mediacje swych przedstawicieli. Gdy wyszło na jaw, że rozmowy prowadzić będą też Amerykanie, Hamid Karzaj oświadczył, że Kabul je bojkotuje. Po kilku pojednawczych oświadczeniach Białego Domu afgański prezydent znów zmienił zdanie. Postawił jednak talibom warunki: usunięcie z ich biura flagi i tablicy z nazwą. Afgańskie władze nie kryły, że chcą uniknąć wrażenia, iż w Katarze powstaje rząd talibów na uchodźstwie. Talibowie warunki spełnili.
Gdy wydawało się, że wszystko jest już na dobrej drodze, talibowie obwieścili: w pierwszej kolejności mediacje z USA, a później z przedstawicielami wszystkich frakcji afgańskich, a nie tylko z wysłannikami Hamida Karzaja. Rozmowy znów zawisły na włosku. Wówczas doszło do wideokonferencji prezydentów Karzaja i Baracka Obamy. Mieli wyjaśnić dzielące ich różnice. Jak potwierdził wczoraj rzecznik afgańskiego przywódcy, „ta rozmowa skończyła się źle”.
O tym, jak bardzo złe to było zakończenie, mogą świadczyć doniesienia wtorkowego „New York Times'a”, który informował, że Obama coraz bardziej sfrustrowany rozmowami z Karzajem, rozważa przyspieszenie wycofania sił USA z Afganistanu i tzw. opcję zerową zakładającą, że po 2014 r. nie będzie tam już wcale amerykańskich wojsk (wcześniej mówiono o pozostaniu 8 tys. żołnierzy). Wczoraj informacje gazety potwierdzili rzecznicy Białego Domu i Pentagonu, zastrzegając, że żadne decyzje jeszcze nie zapadły.