Czy ktoś jeszcze pamięta kampanię w mediach społecznościowych „Kony 2012?" Jej celem było postawienie przed wymiarem sprawiedliwości afrykańskiego watażki Josepha Kony'ego.
Przywódca Armii Bożego Oporu najbardziej znany jest z wcielania do swej partyzantki chłopców i czynienia z nich morderców oraz z porywania dziewczynek, by były „nagrodami" dla jego żołnierzy. Wedle ONZ odpowiada za uprowadzenie 20 tys. dzieci i śmierć 100 tys. osób. Hascy prokuratorzy postawili mu 33 zarzuty: 12 o zbrodnie przeciwko ludzkości (zniewolenie, gwałty, niewolnictwo) i 21 o zbrodnie wojenne (mordy, porwania, tortury, grabieże).
Kampania internetowa, w którą wiosną ubiegłego roku zaangażowały się miliony ludzi na całym świecie, nie przyniosła nic poza poczuciem krzywdy ofiar Kony'ego. A on sam ma się doskonale.
Z opublikowanego w tym miesiącu raportu organizacji pozarządowych wynika, że poza swą dotychczasową działalnością, czyli grabieżami, zabijaniem i porywaniem, jego partyzanci zajmują się też nielegalnymi polowaniami na słonie.
– Organizują je dla cudzoziemców, ale też sprzedają kość słoniową, która na czarnym rynku warta jest miliony dolarów – mówi Kasper Agger, współautor raportu o działalności Kony'ego z Enough Project. Organizacja od miesięcy śledziła działania Armii Bożego Oporu m.in. dzięki dostępowi do zdjęć satelitarnych czy przesłuchując osoby, które uciekły z partyzantki.