Społeczność międzynarodowa będzie musiała odpowiedzieć, używając siły, jeśli potwierdzą się informacje syryjskiej opozycji dotyczące śmierci setek cywilów w ataku chemicznym – ostrzegł wczoraj szef francuskiej dyplomacji Laurent Fabius i zapowiedział, że jeśli Rada Bezpieczeństwa ONZ nie będzie w stanie podjąć decyzji w tej sprawie, zostaną one podjęte w inny sposób.
Syryjska opozycja twierdzi, że w ataku sił rządowych pod Damaszkiem w nocy z wtorku na środę mogło zginąć nawet półtora tysiąca ludzi. – Wciąż znajdujemy zabitych w ich domach – mówił wczoraj rzecznik Syryjskiej Koalicji Narodowej.
Na razie jedynymi dowodami, że rzeczywiście doszło do takiego ataku, są zdjęcia i filmy wideo, jakie w Internecie zamieszczają syryjscy opozycjoniści... oraz słowa izraelskiego ministra wywiadu i spraw strategicznych Juwala Steinitza, który – powołując się na źródła wywiadowcze – potwierdził wczoraj „śmierć setek ludzi” w wyniku użycia broni chemicznej.
Ustalić fakty mogliby inspektorzy ONZ, którzy znajdują się niecałe dziesięć kilometrów od miejsca, gdzie miało dojść do ataku. Przynajmniej na razie tam jednak nie pojadą. Jan Eliasson, zastępca Sekretarza Generalnego ONZ poinformował, że „ze względów bezpieczeństwa jest to niemożliwe”. Syryjska armia od wczoraj prowadzi intensywne bombardowania tych terenów.
Szanse, że inspektorzy w ogóle dostaną pozwolenie na wyjazd do miejsca ataku, są minimalne. Wprawdzie Rada Bezpieczeństwa oświadczyła, że „należy wyjaśnić zarzuty”, ale nie zażądała śledztwa w tej sprawie. Podczas posiedzenia za zamkniętymi drzwiami domagało się go – wedle źródeł dyplomatycznych – 37 państw, ale sprzeciwiły się posiadające prawo weta Rosja i Chiny. Jakby tego było mało, Damaszek wynegocjował jeszcze przed przyjazdem inspektorów, że będą mogli odwiedzić tylko trzy miejsca, gdzie przed kilkoma miesiącami miało dojść do ataków chemicznych. Gdy w niedzielę inspektorzy dotarli do Syrii, sekretarz generalny ONZ mówił, że wprawdzie śladów użycia broni chemicznej w wyznaczonych miejscach może już nie być, ale sama obecność inspektorów „będzie środkiem odstraszającym dla przyszłych ataków chemicznych”.