Na papierze wszystko wygląda w porządku. UE jako lider myślenia ekologicznego zajmuje się poważnie swoimi śmieciami, w tym rosnącą najszybciej górą odpadów elektronicznych. Ustawia obowiązkowe limity recyklingu i wydaje zakaz wywożenia e-śmieci do krajów niebędących członkami OECD, które podejrzewa się o brak profesjonalnych miejsc do recyklingu niebezpiecznych odpadów.
Świadomy klient oddaje więc stary komputer czy telefon komórkowy do sklepu lub punktu zbierania zużytego sprzętu. Detalista ma umowę z pośrednikiem, który przejmuje od niego zużyte urządzenia. Oddaje je następnie firmie recyklingowej, która w profesjonalny sposób niszczy sprzęt, oddzielając elementy bezpieczne od tych toksycznych. A europejski klient może ze spokojnym sumieniem cieszyć się nowym smartfonem czy tabletem. Tak w przybliżeniu powinien wyglądać łańcuch e-śmieci.
Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna. Jak to działa, pokazali trzy lata temu ekologiczni śledczy z brytyjskiej organizacji pozarządowej Environmental Investigation Agency (EIA). Gdy udali się do lokalnych centrów śmieciowych, usłyszeli o tym teoretycznym sprawnym łańcuchu recyklingu. Zapewniono ich, że co prawda centra współpracują z firmami handlowymi, które potem mogą eksportować zużyty sprzęt do krajów rozwijających się. Ale – zgodnie z wymogami UE – tylko ten działający, a nie e-śmieci.
– Nasi ludzie, udając studentów, pomagali w tych miejscach i zostawili tam dwa niedziałające odbiorniki telewizyjne. We wnętrzu każdego z nich zamontowaliśmy GPS – opowiada „Rz" Fionnuala Walravens z EIA. Gdyby przeprowadzono właściwe testy, wykazałyby one, że telewizory nie działają, i zostałyby na swoim miejscu. GPS pokazał jednak, że sprzęt rusza w podróż, najpierw po Wielkiej Brytanii, a potem za morze do Afryki. Pierwszy z nich dotarł do Akry, stolicy Ghany. Został zakupiony przez klienta, do którego EIA potem dotarła. Gdy nabywca zorientował się, że nie działa, wyrzucił go na zwykły śmietnik. Drugi z telewizorów był w drodze do Nigerii, gdy zaalarmowani przez EIA celnicy zatrzymali transport. Okazało się, że cały kontener wypełniały niedziałające telewizory.
Model biznesowy „zagospodarowania" e-śmieci jest prosty. Zazwyczaj firmy eksportujące je do Afryki są własnością samych Afrykańczyków mieszkających na Zachodzie. Oni wiedzą, jak wielki popyt jest w ich ojczyźnie na telewizory, komputery czy komórki. Ludzi nie stać jednak na najnowsze modele, zadowolą się więc starymi, używanymi egzemplarzami. Za bezcen, bo nie więcej niż kilka euro za sztukę, firmy kupują więc taki sprzęt hurtowo w Europie. Czy działa, nie ma znaczenia. W Afryce ocenia się, że z importowanego używanego sprzętu zadziała tylko co czwarta maszyna. Ale to i tak się opłaca.