Obama daje się ogrywać

Barack Obama w defensywie. Trzy tygodnie od użycia broni chemicznej pod Damaszkiem plany Ameryki są wciąż nieznane. Karty rozdaje Władimir Putin.

Publikacja: 12.09.2013 03:53

Obama daje się ogrywać

Foto: AFP

To było zaledwie szóste przemówienie wygłoszone przez Obamę do narodu z Białego Domu od objęcia władzy pięć lat temu. Jednak długo oczekiwana deklaracja nie przyniosła wielu konkretów. Prezydent zapowiedział, że wystąpi do Kongresu o odłożenie głosowania w sprawie interwencji w Syrii. Uznał także, że rosyjski plan poddania pod międzynarodową kontrolę arsenału chemicznego Baszara Asada „stwarza pewne nadzieje na pokój", choć ostrzegł, że Amerykanie nie będą zbyt długo „czekali na rezultaty".

– Obama został zbity z tropu z dwóch powodów. W poniedziałek Kreml wystąpił z planem przejęcia kontroli nad bronią chemiczną przez wspólnotę międzynarodową, a we wtorek okazało się, że nie ma szans na zbudowanie w Kongresie większości, która poparłaby plan interwencji w Syrii. W tej sytuacji prezydent ma związane ręce – mówi „Rz" Thomas Klau, ekspert European Council on Foreign Relations.

Porażka głosowania miałaby dla Obamy fatalne konsekwencje. Wskaźnik zaufania dla głowy państwa spadł już do 45 proc., a gdy idzie o sprawę Syrii, jedynie 28 proc. Amerykanów uważa, że działa on właściwie. Zdaniem „Washington Post" jeśli w Kongresie powstanie większość gotowa sprzeciwić się Obamie w tak ważnej sprawie, to niezwykle trudno będzie mu przeforsować inne kluczowe decyzje zaplanowane na drugą kadencję: reformę polityki migracyjne, wprowadzenie kontroli sprzedaży broni oraz opracowanie planu spłaty amerykańskiego długu.

Aby uniknąć kompromitacji, grupa senatorów z Partii Republikańskiej i Demokratycznej, jak John McCain i Chuck Schummer, przystąpiła do zmiany projektu początkowo planowanej rezolucji. W nowej wersji Kongres miałby się zgodzić na interwencję, tylko jeśli w ciągu określonego czasu rosyjski plan się nie powiedzie.

Ryzyko, że Kreml będzie zwodził Biały Dom tak długo, jak tylko możliwe, jest jednak duże.

– W tej sprawie stawką jest wiarygodność Obamy. Jedyny kraj, który może go uratować z opresji, nie ma jednak w tym żadnego interesu. Celem Rosjan jest wytrącenie Ameryki z równowagi tak bardzo, jak tylko się da – uważa George Friedman, strateg najbardziej znanej amerykańskiej agencji analitycznej Stratfor.

Rosyjska gra na czas już się zresztą zaczęła. W nocy z wtorku na środę Moskwa odrzuciła przygotowany przez Francję projekt rezolucji Rady Bezpieczeństwa, który zakłada „bardzo poważne konsekwencje", jeśli reżim Asada nie wypełni planu oddania pod kontrolę międzynarodową broni chemicznej.

– Nie można domagać się, aby jakiś kraj się rozbroił, a jednocześnie grozić mu wojną – argumentuje prezydent Władimir Putin.

W czwartek w Genewie spotkają się szefowie dyplomacji obu krajów John Kerry i Sergiej Ławrow. Rosjanie mają wówczas przedstawić szczegóły swojego planu. Na razie jego realizacja wydaje się jednak niezwykle złożona. Trudno sobie wyobrazić, w jaki sposób w ogarniętym wojną kraju międzynarodowi inspektorzy mieliby utrzymywać kontrolę nad arsenałem broni chemicznej. Izrael obawia się wręcz, że Asad skorzysta z okazji i przekaże część gazów bojowych sojusznikom, w tym operującemu w Libanie Hezbollahowi.

We wtorek w wywiadzie dla sieci NBC Barack Obama i w tej sprawie zasygnalizował elastyczność. Prezydent zapowiedział, że dopuszcza możliwość pozostawienia broni chemicznej na terenie Syrii, choć „najlepszym rozwiązaniem" byłoby jej wywiezienie za granicę.

– Na razie w tej grze inicjatywa należy do Putina. Jeśli mu się uda uchronić przed amerykańskim atakiem kluczowego sojusznika na Bliskim Wschodzie, a jednocześnie oddali zagrożenie użyciem broni chemicznej przez Baszara Asada, to odniesie bardzo poważny sukces dyplomatyczny – uważa komentator BBC Steven Rosenberg.

W przemówieniu wygłoszonym we wtorek wieczorem Obama zapowiedział, że amerykańska marynarka na Morzu Śródziemnym pozostanie w stanie gotowości, aby w każdej chwili móc rozpocząć atak. Jednak czas gra na niekorzyść prezydenta. Z najnowszego sondażu NBC wynika, że już tylko 24 proc. Amerykanów popiera interwencję w Syrii. Sceptycznych wobec takiego scenariusza jest także coraz więcej kluczowych aktorów dyplomacji: po Unii Europejskiej, krajach latynoskich, RPA czy Indonezji, a nawet Watykanie wczoraj dołączyły do nich także Indie.

To było zaledwie szóste przemówienie wygłoszone przez Obamę do narodu z Białego Domu od objęcia władzy pięć lat temu. Jednak długo oczekiwana deklaracja nie przyniosła wielu konkretów. Prezydent zapowiedział, że wystąpi do Kongresu o odłożenie głosowania w sprawie interwencji w Syrii. Uznał także, że rosyjski plan poddania pod międzynarodową kontrolę arsenału chemicznego Baszara Asada „stwarza pewne nadzieje na pokój", choć ostrzegł, że Amerykanie nie będą zbyt długo „czekali na rezultaty".

Pozostało 87% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1026
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022