Ten rząd jest najlepszy od czasu zjednoczenia Niemiec – twierdzi Angela Merkel. Wczoraj zebrała ministrów swego rządu po raz ostatni w tej kadencji w urzędzie kanclerskim. Temat posiedzenia został starannie wybrany i dotyczył płacy minimalnej. Jej wprowadzenia w całym kraju bez wyjątków branżowych i bez żadnych wybiegów domaga się cała opozycja z SPD na czele, która proponuje minimalne stawki na poziomie 8,5 euro za godzinę.
Rząd Angeli Merkel miał z tym problemy, lecz wczoraj minister pracy Ursula von der Leyen znokautowała opozycję zapewnieniem, że w zasadzie płaca minimalna w takim kształcie, jak to widzi SPD, jest realna w przyszłości.
Nie po raz pierwszy rząd Merkel podkrada opozycji pomysły. Zwłaszcza w sprawach socjalnych, które były kiedyś domeną socjaldemokratów. Ale już nie są i to za sprawą pragmatycznej przywódczyni CDU. Merkel nie miała nic przeciwko rozbudowie kosztem wielu miliardów systemu przedszkoli, co postulowała od lat SPD, była za wprowadzeniem premii za stanie przy garach, czyli 150 euro miesięcznie dla tych kobiet, które wychowują dzieci w domu, i wielu podobnym rozwiązaniom z dziedziny polityki społecznej.
To jedna z tajemnic sukcesu pani kanclerz i jej rządu. – Nie ma takiej dziedziny, o której można by powiedzieć, że nic nie zrobiliśmy – przekonuje.
Fatalny start
Drugi rząd Angeli Merkel wystartował cztery lata temu na fali euforii po wyraźnym zwycięstwie wyborczym CDU oraz niewiarygodnym sukcesie liberałów z FDP, którzy zdobyli ponad 14 proc. głosów. FDP była dla liberalnej w sprawach gospodarczych CDU /CSU upragnionym partnerem koalicyjnym i takiej koalicji wróżono pasmo sukcesów.