Israa al-Masri stała się nowym symbolem wojny domowej w Syrii. Kilkuletnią dziewczynkę w niebieskim sweterku i wełnianej czapce nagrano kilkanaście minut przed śmiercią. Zmarła z głodu. Mieszkała w obozie dla uchodźców Jarmuk, kilka kilometrów od centrum Damaszku. – Nie ma tam już ludzi, tylko szkielety z pożółkłą skórą – mówiła AP mieszkająca w obozie 27-letnia Umm Hassa.
Obóz Jarmuk, gdzie w latach 50. osiedliło się ponad 100 tys. uchodźców palestyńskich, jest jednym z wielu miejsc, gdzie w ubiegłym roku wkroczyli rebelianci, a syryjska armia chcąc ich pokonać, otoczyła je szczelnym kordonem. ONZ informuje, że w takich odciętych od świata enklawach znajduje się ponad 250 tys. ludzi. W samym Jarmuk organizacja udokumentowała 15 przypadków śmierci głodowej. – Może ich być jednak znacznie więcej, ale nie możemy ich potwierdzić, bo nie mamy tam dostępu – mówił wczoraj Chris Gunness, rzecznik UNRAWA. Syryjskie organizacje mówią o co najmniej 45 osobach, które w Jarmuk zmarły z głodu lub niedożywienia.
W poniedziałek minister spraw zagranicznych Rosji po rozmowach z szefem amerykańskiej dyplomacji ogłosił, że rząd w Damaszku pod pewnymi warunkami zgodzi się na dostęp organizacji humanitarnych do oblężonych rejonów. Obaj politycy zaproponowali też „ograniczone zawieszenie broni", co miałoby być znakiem dobrej woli przed zaplanowaną na 22 stycznia konferencją pokojową.
Na razie wcale jednak nie jest pewne, czy rozmowy nad Jeziorem Genewskim w ogóle się odbędą. Dopiero w piątek podzielona opozycja Syryjska Koalicja Narodowa ma bowiem zdecydować, czy weźmie w nich udział. Część jej członków zapowiedziała, że jest im przeciwna, jak długo celem nie będzie stworzenie rządu przejściowego. Damaszek zapowiedział, że nie ma zamiaru rozmawiać o oddaniu władzy przez rząd Baszara Asada.
Waszyngton i Londyn zagroziły, że jeśli odpowiedź nie będzie pozytywna – wycofają swe poparcie dla powstańców. Francja, Turcja i Arabia Saudyjska nie stawiają żadnego ultimatum. – Mówią, że decyzja należy do nas i będą po naszej stronie bez względu na to, co zdecydujemy – mówił dziennikarzom jeden z polityków obradującej w Turcji koalicji opozycji.