– Na pewno nie będzie to spotkanie, jakby nic się nie stało. Nie ma mowy o rozmowach typu odhaczanie kolejnych punktów: energia, handel, wizy itd. – zapowiedział w poniedziałek w Brukseli wysoki rangą unijny dyplomata. Na nieoficjalnym spotkaniu z dziennikarzami poinformował, że to Ukraina będzie głównym tematem szczytu UE–Rosja.
– Będziemy rozmawiać o fundamentach partnerstwa z Rosją, o zachowaniu wobec naszych wspólnych sąsiadów. Nie ma wątpliwości, że to, co dzieje się na ulicach Kijowa, jest efektem presji, którą Rosja wywierała na Ukrainę przed szczytem Partnerstwa Wschodniego w Wilnie – stwierdził dyplomata. To w stolicy Litwy pod koniec listopada 2013 roku Ukraina miała podpisać umowę stowarzyszeniową z UE. Nie zrobiła tego, gdyż Wiktor Janukowycz przestraszył się gróźb ze strony Moskwy. Przedsmakiem tego była blokada ukraińskiego importu.
Władimir Putin spotka się w Brukseli z szefami unijnych instytucji: Hermanem Van Rompuyem (Rada Europejska) i Jose Barroso (Komisja Europejska). Szczyt jest regularnym spotkaniem organizowanym dwa razy do roku. Ten konkretny jest przeniesiony z grudnia 2013 roku, kiedy to oficjalnie nie starczyło czasu, a nieoficjalnie Unia nie paliła się do rozmów z Rosjanami nazajutrz po wileńskim szczycie.
Przełożony szczyt wypadł jednak w jeszcze bardziej napiętej sytuacji. Unijna strona zdecydowała więc o innym charakterze spotkania: mniej technicznym, a bardziej politycznym. Symbolem gorszej atmosfery jest też brak poprzedzającej szczyt zwyczajowej kolacji przywódców.
Nikt jednak w Brukseli nie ma złudzeń, by spotkanie mogło doprowadzić do zmiany polityki Rosji wobec jej sąsiadów o 180 stopni. Tak jak nikt nie zakłada, że Bruksela z tego powodu zamrozi relacje z Moskwą. – Ale dyskusja będzie szczera – zapowiada dyplomata.