Marzenia o ojczyźnie
– Tutaj miało być centrum kultury tatarskiej, a tam szkoła. Widziałeś, jak ona wygląda teraz? Stan surowy, budowa rozpoczęła się w 1993 roku i do tej pory jej nie skończono. Zawsze Kijów dawał nam mało pieniędzy, ale do chwili objęcia rządów przez Janukowycza przynajmniej nas szanowano. Od 2010 r. zaczęła się absolutna wolnoamerykanka. Każdy się buduje, jak chce i gdzie chce. Ważne, by dał pieniądze, to one teraz rządzą Krymem – żali się inżynier.
Ulker mieszka w trzypokojowym mieszkaniu z żoną i z rodziną młodszego syna. Razem to sześć osób. Starszy syn z żoną i dziećmi mieszka dwa piętra niżej. – Bo my wszyscy musimy być blisko siebie, tak już mamy. W bloku mieszka w sumie 120 rodzin i wszyscy się znają, odwiedzają. Nauczyliśmy się, że musimy być razem, wspierać siebie, bo inaczej nie przetrwamy – podkreśla Ulker.
Wszystko, co dobrego zostało wybudowan na Fontany, to efekty zbiórek pieniędzy wśród społeczności tatarskiej. Pytam go, co sądzi o państwie ukraińskim. Mówi to samo co wszyscy Tatarzy, z którymi rozmawiałem: Ukraina to ich państwo, to ludzie, którzy Tatarów szanują. Rosjanie są zagrożeniem. Pamięć o deportacjach i mordach jest wciąż żywa.
W pewnym momencie Ulker podchodzi do regału z książkami i spomiędzy dzieł Lwa Tołstoja i encyklopedii islamu wyjmuje trzy tomy powieści historycznej poświęconej Bohdanowi Chmielnickiemu. Z uśmiechem mówi, że była to pierwsza książka, jaką przeczytał, gdy wrócił na Krym. Chciał wiedzieć, w jakim kraju teraz żyje. Od tego czasu Ukraina stała się jego państwem.
Siedzimy w salonie z jego żoną, oglądamy krymską telewizję ATR, którą bronią przed zajęciem krymscy Tatarzy. Napływają kolejne wieści na temat działań Rosji. Zinuria, żona Ulkera od 40 lat, często przymyka oczy i z niedowierzaniem kiwa głową. W pewnym momencie włącza się do rozmowy. – Chcę, żebyś napisał o naszym losie, o tym, jak ciężko być Tatarem na Krymie. Sama byłam lekarką, ale przez te wszystkie lata awanse mnie omijały. Rosjanie nie dają nam się wybić, zostawiają nam najprostsze prace. Ludzie żyją z turystyki, prowadzą marszrutki, pracują na budowach. Bo innej pracy nie ma.
Pytam, czy młodzi Tatarzy uciekają z Krymu. – Nie, dlaczego mieliby wyjeżdżać? Tyle lat czekaliśmy, żeby znów móc żyć na Krymie... To nasza ziemia, nasza ojczyzna, tu leżą kości naszych przodków. Przecież przez te wszystkie lata po wysiedleniu każdy, kto tylko mógł, starał się przybliżyć do Krymu. Ulker już w 1978 r. próbował nas sprowadzić na Krym, ale mu nie pozwolono. Przenieśliśmy się więc do Kubania, bo to było kilka tysięcy kilometrów bliżej. I czekaliśmy, jak wielu. Teraz jesteśmy znów na naszej ziemi, ale wciąż nie możemy zaznać spokoju.