– Donbas to specyficzny przypadek. Tam nie mieszka ani rosyjski, ani ukraiński, tylko radziecki naród – tłumaczy „Rz" Jurij Łucenko, doradca prezydenta OłeksandraTurczynowa i jeden z przywódców Euromajdanu. – Nigdzie indziej na terenie byłego ZSRR w jednym miejscu nie mieszka tak ogromna liczba fabrycznego, zubożałego proletariatu. Przez 23 lata ukraińskiej niepodległości ten region gospodarczo i politycznie kontrolowali oligarchowie, w tym Rinat Achmetow. Ukraińskie władze nigdy poważnie nie próbowały tego zmienić. To nasz ogromny błąd – przyznaje Łucenko.
O tym, że ekipa Jaceniuka bardzo słabo, o ile w ogóle, kontroluje Donbas, świadczy to, że separatystom udało się przeprowadzić referendum bez większych przeszkód. W 80-tysięcznym Krasnoarmiejsku milicja próbowała nie dopuścić do głosowania, ale bez skutku. W Doniecku wystrzeliła w tym celu salwę w powietrze, ale z równie miernym efektem. Walki trwały w nocy z soboty na niedzielę w Słowiańsku, ale i tu głosowanie przebiegło bez zakłóceń. W całym Donbasie punkty do głosowania wyglądały jak uzbrojone twierdze otoczone barykadami z worków z piaskiem, których pilnowali uzbrojeni w pistolety maszynowe separatyści.
Co zrobi Putin
Czy podobnie jak dwa miesiące temu na Krymie referendum w Donbasie będzie wstępem do aneksji regionu przez Rosję?
W ubiegłym tygodniu Władimir Putin niespodziewanie wezwał separatystów do odłożenia głosowania, co się nie stało. ?– Nie sądzę, aby Kreml zdecydował się teraz na bezpośrednią interwencję na wschodniej Ukrainie. Putin obawia się, że to doprowadzi do wprowadzenia przez Zachód poważnych sankcji gospodarczych, nie chce też ryzykować wybuchem otwartej wojny domowej, w którą byłaby wciągnięta Rosja. Kreml będzie raczej wykorzystywał Donbas jako środek nacisku na Ukrainę – uważa Jurij Łucenko.
Jego ocenę potwierdza cytowany już sondaż Pew. Bo choć pokazuje on, że mieszkańcy wschodniej części kraju są nieufnie wobec obecnej ekipy w Kijowie, to jednocześnie 70 proc. z nich opowiada się za utrzymaniem jedności ukraińskiego państwa, a tylko 18 proc. za prawem regionów do samostanowienia. Bezpośrednia interwencja rosyjskiego wojska nawet w Doniecku i Ługańsku nie byłaby więc zapewne przyjęta przez ludność z otwartymi ramionami.
Utrzymanie Donbasu poza faktyczną kontrolą ukraińskich władz może natomiast okazać się dla Kremla ważną kartą, aby wymusić na Zachodzie przeprowadzenie drugiej konferencji pokojowej w Genewie i zgodę na głęboką decentralizację Ukrainy. Dlatego mimo deklaracji Putina Kreml wcale nie zachował dystansu do referendum. W Moskwie rosyjska policja organizowała głosowanie dla ukraińskich imigrantów z Donbasu. A odbierana na wschodniej Ukrainie telewizja Rosija 24 przez cały dzień podawała adresy lokali wyborczych i radziła głosującym zabrać paszporty.