Sygnałów zmiany strategii Kremla jest coraz więcej. Od kilkunastu dni nie dochodzi do krwawych starć w zajętych przez separatystów obwodach donieckim i ługańskim. Moskwa nie odpowiedziała też na prośbę buntowników o przyłączenie Donbasu do Rosji po przeprowadzeniu „referendum" o samostanowieniu regionu. Pod koniec zeszłego tygodnia Władimir Putin oświadczył nawet, że przeprowadzenie wyborów prezydenckich 25 maja to dobry sposób na rozwiązanie ukraińskiego kryzysu.
Achmetow przeciw separatystom
Wczoraj minister obrony Siergiej Szojgu wydał rozkaz o powrocie do baz kilkudziesięciu tysięcy żołnierzy, którzy od dwóch miesięcy przeprowadzali ćwiczenia przy granicy z Ukrainą. Jednocześnie premier Dmitrij Miedwiediew w wywiadzie dla „Bloomberga" nieco złagodził stanowisko w sprawie dostaw gazu dla Ukrainy. Zapowiedział, że eksport paliwa będzie utrzymany, jeśli Kijów ureguluje „znaczącą część długu". Wcześniej Kreml ostrzegał, że jeżeli całość należności nie będzie zapłacona, a Ukraińcy nie uiszczą pieniędzy za gaz na miesiąc z góry, kurek zostanie zakręcony na początku czerwca.
Być może najbardziej znaczącym sygnałem odwilży na linii Moskwa–Kijów jest jednak postawa Rinata Achmetowa. Najbogatszy z oligarchów, który zatrudnia w rejonie Donbasu około 300 tys. pracowników, zorganizował w Doniecku i Ługańsku wielotysięczne manifestacje w obronie ukraińskiej jedności. Ostrzegł także, że działalność separatystów nie wróży niczego dobrego dla przemysłowego regionu. Do tej pory Achmetow skrzętnie unikał opowiedzenia się po którejkolwiek stronie ukraińsko-rosyjskiego sporu.
„New York Times" sugeruje, że powodem zmiany strategii Kremla jest Petro Poroszenko. Oligarcha, który dorobił się majątku głównie na produkcji czekolady, zbiera w najnowszych sondażach przeszło połowę głosów i jest praktycznie pewny wygranej w wyborach 25 maja.
– Rosja ma do wyboru: albo wojna domowa na Ukrainie i bolesne sankcje Zachodu, albo porozumienie z człowiekiem, który nigdy nie był znany z nacjonalistycznych poglądów – mówi amerykańskiej gazecie Adrian Karatnycky, ekspert Atlantic Council.