Wszyscy zgodnie piszą, że zapowiedział on „zwiększenie amerykańskiej obecności wojskowej". Biznesowa gazeta „Wiedomosti" uważa, że Obama chce zmusić europejskich sojuszników do „solidarnego zwiększenia wydatków" na wspólną obronę. Dziennik sceptycznie ocenia szansę lidera USA: „(jeśli nawet) europejscy członkowie sojuszu zareagują na apel USA, to zwiększenie wydatków wojskowych nie będzie znaczące". Zarówno „Wiedomosti", jak i „Niezawisimaja Gazieta" piszą, że wezwanie do wzmocnienia NATO nastąpiło z powodu kryzysu na Ukrainie.
Wpływowa gazeta „Kommiersant" szuka pozytywnych informacji. „Po raz pierwszy od początku ukraińskiego kryzysu Obama zwrócił się pojednawczo do Rosji" – pisze. Znany analityk Dmitrij Trienin mówi jednak „Kommiersantowi": „Kraje Europy Wschodniej, Polska i państwa bałtyckie uważają, że gwarancje zbiorowego bezpieczeństwa, zapisane w traktacie waszyngtońskim, są niewystarczające i potrzebne są inne w postaci amerykańskich baz i obecność w tych bazach amerykańskich żołnierzy".
„W ten sposób wyznaczana jest nie tylko wirtualna, ale i realna czerwona linia, której rosyjscy wojskowi nie zdołają przekroczyć" – podsumowuje Trienin.
Rosyjski establishment nie podziela jednak oceny sytuacji prezentowanej przez media. Analityk i polityk Siergiej Markow na przykład przestrzega Putina przed podróżą do Normandii. „Sądząc z zuchwałości NATO na Ukrainie, istnieje niebezpieczeństwo porwania prezydenta Rosji (...). W Waszyngtonie sądzą, że w przypadku porwania Putina w Moskwie może dojść do przewrotu".
—ał