Rosyjski prezydent wyjechał z Rosji w czterodniową podróż po Ameryce Południowej. W czasie gdy w niedzielę oglądał w Brazylii finałowy mecz mistrzostw świata w piłce nożnej, separatyści atakowali ukraińską armię w okolicach Doniecka i Ługańska.
Finałowy mecz mundialu zapowiadał się jako część „futbolowej dyplomacji". Wraz z Putinem w loży honorowej stadionu Maracana w Rio de Janeiro mieli zasiąść kanclerz Niemiec Angela Merkel oraz ukraiński prezydent Petro Poroszenko. Taki skład widzów mógł sugerować dyplomatyczne konsultacje podczas meczu. Jednocześnie ewentualne sukcesy atakujących separatystów stawiały Putina w lepszej sytuacji negocjacyjnej.
Incydenty na granicy
Rosyjskiemu prezydentowi sprzyjała również seria zajść na ukraińsko-rosyjskiej granicy, stawiająca Kijów na pozycji agresora. W nocy z soboty na niedzielę Moskwa poinformowała, że grupa ludzi, która przedostała się z terytorium Ukrainy, ostrzelała wojskową ciężarówkę, nikogo nie raniąc, ale pozostawiając dziury po kulach w szoferce. Kilka godzin później, w niedzielę nad ranem, rosyjski MSZ oskarżył ukraińskie wojska o ostrzelanie Doniecka (niewielkiego miasteczka po rosyjskiej stronie granicy, noszącego tę samą nazwę co stolica ukraińskiego regionu). W wyniku ostrzału miały zostać uszkodzone dwa domy, jeden z mieszkańców zginął.
Moskiewski MSZ ocenił to jako „agresywny akt ze strony ukraińskiej przeciw rosyjskiemu terytorium i obywatelom Rosji". Wiceminister Grigorij Karasin zapowiedział, że „incydent nie pozostanie bez odpowiedzi".
Dowództwo ukraińskiej „operacji antyterrorystycznej" (któremu podlegają oddziały w Donbasie) zaprzeczyło, by to ukraińscy żołnierze ostrzelali miasteczko: „nie strzelają oni w terytorium sąsiedniego państwa, nie ostrzeliwują dzielnic mieszkaniowych [miast]". Minister spraw zagranicznych Pawło Klimkin potwierdził, że „było kilka przypadków ostrzału terenów przygranicznych", ale „dowiedziono, że był on prowadzony od strony terrorystów".