Shinzo Abe w ubiegły piątek rozpoczął podróż po kilku krajach Ameryki Łacińskiej. Pierwszym przystankiem na trasie był Meksyk, następnie w niedzielę premier odwiedził Trynidad i Tobago, w poniedziałek rozpoczął część kolumbijską swojego tournée, jutro leci do Chile, a na zakończenie podróży zaplanowano Brazylię.
Ciągłe wyjazdy
Japoński premier prawie cały czas gdzieś podróżuje. Podczas ostatniego spotkania z biznesmenami zrzeszonymi w organizacji Keidanren mówił, że po powrocie z obecnej wyprawy będzie miał na koncie 47 krajów odwiedzonych w ciągu półtora roku od objęcia stanowiska. Średnio wychodzi po niecałe 3 kraje na miesiąc, ale wiadomo, że dla ułatwienia takie wizyty składane obcym rządom łączy się po kilka razem. I tak pozostaje faktem, że Shinzo Abe bezustannie walczy o japońskie interesy w każdym rejonie świata.
Gdzie by się nie udał jeden szef rządu, szybko okazuje się, że jego główny konkurent z azjatyckiego rejonu, prezydent Chin Xi Jingping, już był. Azja Południowo-Wschodnia, Daleki Wschód, Afryka i Ameryka Łacińska – wszędzie chcieliby prowadzić swoje przedsiębiorstwa zarówno Japończycy, jak i Chińczycy. Najlepiej zatem wychodzą na tym odwiedzane kraje, co chwila kolejny szef potężnego państwa przywozi im nowe prezenty pod postacią ekonomicznych obietnic.
Meksykańska część podróży przyniosła już kontrakt pomiędzy miejscowym Pemexem, firmą zajmującą się ropą naftową a japońskim bankiem oraz firmą odpowiedzialną za wydobycie surowców. Trynidad i Tobago to kraj o wiele mniejszy od Meksyku, ale za to mający do dyspozycji bogate złoża gazu. Kolumbia dysponuje ropą i węglem, Chile produkuje 30 proc. światowej miedzi i 40 proc. litu, z Brazylią można dogadać się odnośnie wspólnych obszarów wydobycia ropy naftowej z dna południowego Atlantyku.
Przy okazji z każdym z krajów Japonia może umacniać więzi odnośnie przestrzegania morskiego prawa międzynarodowego i tworzyć wspólny front przeciwko Chinom. Niedawne starcia Chin z Wietnamem spowodowane terytorialnymi zakusami Pekinu na nie swoich wodach pokazały, że w każdym momencie Chiny mogą okazać się bardzo groźnym przeciwnikiem na morzu.