Wielka Brytania zalicza się dziś do trzech najważniejszych krajów Unii. Co prawda liczbą ludności dalece ustępuje 82-milionowym Niemcom, jednak z 64 mln obywateli jest na tym samym poziomie co Francja. Odejście 5,5 mln Szkotów tę pozycję Zjednoczonego Królestwa by osłabiło. Co prawda dochód narodowy spadłby tylko o 7 proc., jednak powierzchnia państwa zmniejszyłaby się aż o 1/3. Czy dwukrotnie mniejszy (162 tys. km kw.) od Polski kraj można jeszcze zaliczać do ścisłej unijnej czołówki?
– To nie jest tylko problem Szkocji. Secesja uruchomi odśrodkową dynamikę, która postawi pod znakiem zapytania obecny status Irlandii Północnej i zwiększy presję na rzecz większej autonomii Walii. Powstanie także pytanie, czy tak okrojony kraj powinien zachować stałe miejsce w Radzie Bezpieczeństwa ONZ wraz z prawem weta, gdy takie potęgi jak Indie czy Brazylia są go pozbawione – ostrzega Stephen Tindale.
Utrata władzy przez Londyn i tak już jest przesądzona, niezależnie od wyniku referendum. Aby powstrzymać szkockich nacjonalistów, na początku tego tygodnia liderzy trzech głównych ugrupowań politycznych: Partii Pracy, Partii Konserwatywnej i Liberalnych Demokratów, zapowiedzieli, że w razie porażki Salmonda i tak przekażą władzom w Edynburgu nowe, bardzo poważne kompetencje, w tym prawo do samodzielnego ustalania podatków, zaciągania długów i określania wysokości zabezpieczeń socjalnych. Podobne kompetencje miałyby także otrzymać władze Irlandii Północnej, Walii i samej Anglii. Wielka Brytania jeszcze przed wyborami parlamentarnymi w 2015 r., a więc w iście ekspresowym tempie, zostałaby przekształcona w federację. To kolejna rewolucja, która nie przyczynia się do uspokojenia inwestorów.
Sprawę znacznie ułatwiłoby wynegocjowanie secesji z unijnymi instytucjami.
– Odwrotny proces, włączenie landów wschodnich do Unii Europejskiej, udało się przeprowadzić bez żmudnych negocjacji akcesyjnych. Na taki sam manewr w przypadku Szkocji nie pozwoli jednak Londyn – mówi „Rz" Jorge Nunez, ekspert Centrum Europejskich Analiz Politycznych (CEPS) w Brukseli.
Pozostanie Szkocji w Unii rozwiązałoby bardzo wiele problemów niepodległości: 2/3 prawa obowiązującego w krajach członkowskich powstaje w Brukseli, a nie lokalnie. Jednak dyplomaci w Radzie UE przyznają, że nowe państwo będzie musiało od nowa aplikować o członkostwo i nie otrzyma go przed upływem pięciu–sześciu lat. W tym czasie kondycja gospodarcza Szkocji, dziś jednego z najbogatszych krajów świata, może się wyraźnie pogorszyć.