Były premier Rosji stwierdził w wywiadzie dla TVN24 Biznes i Świat, że jeszcze w 2004-2005 roku Putin zdecydował, że "swojej popularności i sukcesu reform nie wykorzysta, by rozpocząć kolejne i poprawić jakość życia Rosjan, tylko by wzmocnić władzę".
Wymienił przy tej okazji Biesłan oraz zbrodnię na dzieciach w szkole w Osetii, które - zdaniem Kasjanowa - Putin wykorzystał do zmiany polityki. - Oznajmił, że jesteśmy otoczeni przez wrogów i musimy bronić naszych granic. W rezultacie tego, nazwijmy to, ducha mobilizacji, zaczął wywierać silną presję na otoczenie polityczne w Rosji - stwierdził Kasjanow.
Jak dodał, gdy w 2008 r. Rosja dokonała inwazji na Gruzję, - Zachód był neutralny, a po niej wrócił do "business as usual" z Kremlem. Putin z tego wyciągnął lekcję: jest zezwolenie na moje działania. Zrozumiał, że Zachód dał mu wolną rękę, i że może robić, co chce. Ukraina i Krym to rezultat tej postawy - powiedział Kasjanow.
Zdaniem byłego premiera Rosji, to, co budzi największy strach wśród "15 proc. myślących Rosjan przeciwstawiających się 85 proc. pozostałych" - jak przyznał - "to zupełne podporządkowanie się ekipy skupionej wokół Kremla oraz armii woli Władimira Putina".
- Nie ma w Rosji nikogo, kto miałby odwagę sprzeciwić się Putinowi w zamkniętym gronie i nie ma ani jednego generała, który odważył się powiedzieć Putinowi, że nie podporządkuje się jego decyzjom, nie wyda rozkazów wymarszu do walki na Ukrainie. Wszyscy tacy generałowie zniknęli. Wszyscy są posłuszni, każdy ogląda się na Putina i na to co powie. To czysty reżim autorytarny"- ocenił Kasjanow.