Reklama

Czy w Hongkongu zjawią się chińskie zielone ludziki

Azja. Zgodnie z oczekiwaniami środowy dzień świąteczny nie przyniósł zmian w konfrontacji demonstrantów z władzą.

Publikacja: 02.10.2014 02:00

Tłumy głównie młodych ludzi wciąż pozostają na ulicach, deklarując wolę walki o wolne wybory. W czasie oficjalnej uroczystości obchodów 65. rocznicy utworzenia ChRL szef miejscowego rządu Chun-ying Leung doznał upokorzenia, gdy podczas grania hymnu narodowego obecni odwrócili się do niego plecami.

W rozmowach z zachodnimi dziennikarzami mieszkańcy metropolii nie ukrywają obaw, że rząd chiński może odwołać się do przemocy, tak jak na placu Tiananmen lub w Tybecie. W przypadku Hongkongu jest to jednak mało prawdopodobne. Po pierwsze, wydarzenia rozgrywają się na oczach całego świata, a nie na odległej prowincji, jaką jest Tybet albo Sinkiang, gdzie siły bezpieczeństwa bez wahania rozprawiają się z opornymi.

Po drugie, w odróżnieniu od spontanicznych ruchów protestu w Chinach – w Hongkongu ugrupowania opozycyjne są doskonale zorganizowane, zarówno te tradycyjne, np. Partia Demokratyczna, jak i nowe ruchy oddolne, takie jak Nowa Partia Ludowa, Liga Socjaldemokratów, ruch Occupy Central albo uczniowski ruch Scholarism.

Po trzecie, Hongkong – nawet mimo prób przeniesienia gospodarczego punktu ciężkości kraju do Szanghaju – pozostaje najważniejszym chińskim oknem na świat i centrum biznesowo-finansowym całej południowo-wschodniej Azji. W sytuacji niepewności gospodarczej i widocznego spowolnienia tempa wzrostu destabilizowanie tak ważnego ośrodka byłoby co najmniej nierozsądne.

Po czwarte, w trakcie dyskretnych rozmów prowadzonych od dawna z Tajwańczykami (ich celem jest jakaś forma zjednoczenia z ChRL) pojawiła się szansa na postęp. W tej sytuacji straszenie partnerów z Tajpej wizją politycznych opresji mogłaby narazić rozmowy na fiasko, a wiadomo, że przyciągnięcie „zbuntowanej wyspy" jest punktem honoru dla Pekinu. Sygnałem ostrzegawczym dla władzy mogą być już deklaracje solidarności z Hongkongiem docierające wczoraj z Makao.

Reklama
Reklama

Jednocześnie ekipa rządowa Xi Jinginga wyraźnie zaostrzyła retorykę polityczną wobec uczestników coraz liczniejszych protestów w Chinach. Nawet w Hongkongu w sierpniu przeprowadzono rewizje w domach kilku opozycjonistów. Świadomość tego wywołuje zarówno poczucie niepewności, jak i mobilizację demonstrantów, którzy mimo wezwań na razie nie zamierzają rozchodzić się do domów.

– Wbrew pozorom władza ma dość ograniczone możliwości działania – uważa Radosław Pyffel, szef Centrum Studiów Polska Azja. – Pekin może poczekać, aż zmęczeni demonstranci rozejdą się do domów (jak to stało się wcześniej na Tajwanie). Może też mobilizować drugą, na razie milczącą, połowę Hongkończyków, tych którzy opowiadają się za bliskimi związkami z Chinami. Może wreszcie zapożyczyć taktykę „zielonych ludzików", bo zgodnie z obowiązującymi traktatami oficjalne wprowadzenie sił chińskich do miasta nie jest możliwe.

W wariancie konfrontacyjnym z demonstrantami oficjalnie musiałyby się uporać miejscowe siły bezpieczeństwa, bowiem w Hongkongu nie ma praktycznie wojsk ChRL (miejscowy garnizon liczy zaledwie 6 tys. żołnierzy).

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1257
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1256
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1255
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1254
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1253
Reklama
Reklama