Hongkong: jest zgoda na pertraktacje z władzą

Szef lokalnego rządu Chun-ying Leung wstępnie zgodził się na rozmowy z reprezentantami demonstrantów, jakkolwiek wykluczył swoje ustąpienie z urzędu

Aktualizacja: 03.10.2014 14:19 Publikacja: 03.10.2014 14:15

"Rewolucja parasoli" w Hongkongu powoli wygasa

"Rewolucja parasoli" w Hongkongu powoli wygasa

Foto: AFP

Trwające od poprzedniego weekendu demonstracje przez ostatnie dni przebiegały względnie spokojnie. Do starć doszło tylko w zeszłą niedzielę, od tego czasu zarówno policja jak i demonstranci starają się unikać prowokacji. W centralnych dzielnicach Koulon i Mong Kok zamkniętych jest jednak większość sklepów i banków.

W piątek władze zarządziły także zamknięcie urzędów publicznych, bowiem jak stwierdził rzecznik policji „siły porządkowe nie są w stanie zagwarantować obywatelom swobodnego dostępu do nich". Posunięcie to wygląda na propagandową zagrywkę, bowiem w rzeczywistości demonstranci nie blokują budynków rządowych, a jedynymi formami „konfrontacji" okazały się sporadyczne kłótnie z policjantami usiłującymi odsunąć ich dalej od wejść do budynków. W jednym przypadku demonstrantów usiłowali atakować propekińscy „aktywiści", ale nie doszło do poważniejszych starć.

Chun-ying Leung, szef administracji Hongkongu (pełni tę funkcję od lipca 2012 r.) w czwartek wieczorem zgodził się wstępnie na rozmowy z przedstawicielami ruchu Occupy Central. Z góry zapowiedział jednak, że nie podejmie tematu rezygnacji z urzędu, co było dotychczas jednym z głównych żądań protestujących. Dla uniknięcia konfrontacji zdecydował, że rozmowy będzie prowadziła jego zastępczyni Carrie Lam. Jednocześnie zagroził, że „winni naruszania porządku publicznego mogą ponieść poważne konsekwencje".

Nie ulega wątpliwości, że decyzja została podjęta po konsultacjach z Pekinem. Władze ChRL oficjalnie zajęły bardzo ostre stanowisko wobec protestów (centralna prasa pisała o „nielegalnych wystąpieniach", o „zagranicznej inspiracji" i o „prowokacjach z góry skazanych na porażkę"). Mimo ostrej retoryki Pekin nie jest jednak zainteresowany destabilizacją sytuacji w jednym z najważniejszych centrów biznesowo-przemysłowym Chin.

Demonstranci cały czas podtrzymują żądania (najważniejszym jest rezygnacja Pekinu z kontroli kandydatów na szefa lokalnego rządu przed wyborami w 2017 r.), jednak muszą się liczyć z osłabieniem protestów. Po tygodniu wielu uczestników demonstracji opuściło ulice (część ludzi zniechęciły obfite opady deszczu). Wydaje się że demonstracje wytraciły już początkowy impet, dlatego przywódcy głównych organizacji (Occupy Central, Federacja Studentów Hongkongu, Scholarism) zdecydowali się na przyjęcie oferty. W najbliższych godzinach mają uzgodnić wspólne stanowisko przed podjęciem rozmów z władzami.

Także ostatni brytyjski gubernator Hongkongu, Chris Patten w artykule opublikowanym dzisiaj w gazecie „South China Morning Post" opowiedział się za zakończeniem konfliktu w drodze negocjacji.

Trwające od poprzedniego weekendu demonstracje przez ostatnie dni przebiegały względnie spokojnie. Do starć doszło tylko w zeszłą niedzielę, od tego czasu zarówno policja jak i demonstranci starają się unikać prowokacji. W centralnych dzielnicach Koulon i Mong Kok zamkniętych jest jednak większość sklepów i banków.

W piątek władze zarządziły także zamknięcie urzędów publicznych, bowiem jak stwierdził rzecznik policji „siły porządkowe nie są w stanie zagwarantować obywatelom swobodnego dostępu do nich". Posunięcie to wygląda na propagandową zagrywkę, bowiem w rzeczywistości demonstranci nie blokują budynków rządowych, a jedynymi formami „konfrontacji" okazały się sporadyczne kłótnie z policjantami usiłującymi odsunąć ich dalej od wejść do budynków. W jednym przypadku demonstrantów usiłowali atakować propekińscy „aktywiści", ale nie doszło do poważniejszych starć.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1178
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1177
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1176
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1175
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1174