Świat zbyt słabo angażuje się w walkę z ebolą

Sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun wzywa państwa świata do zwiększenia wysiłków na rzecz zwalczenia epidemii eboli. Na skuteczniejszą niż dotychczas akcję walki z choroba potrzeba blisko miliarda dolarów.

Aktualizacja: 17.10.2014 14:00 Publikacja: 17.10.2014 13:50

Demonstrant w Waszyngtonie żąda zawieszenia lotów z Afryki

Demonstrant w Waszyngtonie żąda zawieszenia lotów z Afryki

Foto: AFP

ONZ we wrześniu uruchomiła międzynarodowy fundusz do walki z epidemią śmiertelnej choroby określając potrzeby akcji na miliard dolarów. Ma to być rezerwa na działania podejmowane elastycznie wraz z rosnącym zagrożeniem dalszego rozprzestrzeniania się epidemii. Takimi działaniami nie zajmują się żadne organizacje ani państwa biorące udział akcji pomocy ofiarom eboli. Do tej pory najzamożniejsze państwa świata zadeklarowały wpłaty na poziomie jedynie 20 mln dolarów, ale faktyczne dotacje osiągnęły zaledwie symboliczne 100 tys. dolarów (to wpłata od rządu Kolumbii).

Poprzedni sekretarz generalny ONZ Kofi Anan, który jako obywatel Ghany gorąco wspierał utworzenie funduszu stwierdził, że jest „gorzko rozczarowany" słabą odpowiedzią wspólnoty międzynarodowej na apel organizacji. W rozmowie z BBC stwierdził, że ubolewa nad reakcją Europy i Ameryki na tragedię mieszkańców Afryki Zachodniej. Zareagowały one wręcz histerycznie na dosłownie kilka przypadków zawleczenia choroby do państw Zachodu, znacznie mniej przejmując się tysiącami ofiar w Afryce. W USA pojawiły się wręcz żądania nie tyle pomocy Afryce, co zakazu lotów z terenów zagrożonych do USA.

Oczywiście pomoc Afryce jest udzielana, jednak działania poszczególnych państw i organizacji nie są koordynowane bezpośrednio przez ONZ. Światowa Organizacje Zdrowia zebrała 16 mln dolarów na swój fundusz ratowniczy (CERF - Central Emergency Response Fund). Środki przeznaczone na walkę z epidemią są jednak niewspółmiernie małe w stosunku do skali zagrożenia. Łącznie do połowy października wyniosły one niespełna 377 mln dolarów, z czego same Stany Zjednoczone wydały ok. 208 mln dolarów.

Amerykanie są najbardziej zaangażowani w akcję ratunkową budując zaimprowizowane szpitale (głównie w Liberii), prowadząc szkolenia personelu i dostarczając sprzęt medyczny. Prezydent Obama zdecydował o wysłaniu 4 tys. amerykańskich medyków i paramedyków wojskowych. Wezwano też rezerwistów, którzy wkrótce mogą udać się do Afryki.

Środki zaangażowane w walkę z epidemią są niewspółmiernie małe w porównaniu do olbrzymich strat jakie ponoszą państwa zachodniej Afryki, i tak już należące do grupy najuboższych na świecie. Bank Światowy ocenia, że jeśli nic się nie zmieni to do końca przyszłego roku mogą one stracić ponad 32 mld dolarów. Oznacza to, że cały region może cofnąć się w rozwoju o wiele lat.

Najbardziej dotknięte zostaną Liberia, Gwinea i Sierra Leone, ale ucieczka kapitałów, zerwanie kontaktów, trudności w przemieszczaniu się, ucieczka turystów i inne konsekwencje epidemii w mniejszym stopniu dotkną także inne państwa w regionie. Na razie Bank Światowy stworzył dla najbardziej poszkodowanych krajów doraźny fundusz pomocowy w wysokości 400 mln dolarów, jednak wobec skali strat to jedynie działanie symboliczne.

ONZ we wrześniu uruchomiła międzynarodowy fundusz do walki z epidemią śmiertelnej choroby określając potrzeby akcji na miliard dolarów. Ma to być rezerwa na działania podejmowane elastycznie wraz z rosnącym zagrożeniem dalszego rozprzestrzeniania się epidemii. Takimi działaniami nie zajmują się żadne organizacje ani państwa biorące udział akcji pomocy ofiarom eboli. Do tej pory najzamożniejsze państwa świata zadeklarowały wpłaty na poziomie jedynie 20 mln dolarów, ale faktyczne dotacje osiągnęły zaledwie symboliczne 100 tys. dolarów (to wpłata od rządu Kolumbii).

Pozostało 80% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 801
Świat
Chciał zaprotestować przeciwko wojnie. Skazano go na 15 lat więzienia
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 800
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 799
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 797
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił