Dymisja gruzińskiego ministra obrony, a następnie rezygnacje złożone przez szefową MSZ i ministra ds. europejskich wywołały zainteresowanie w Brukseli. Gruzińska opozycja przekonuje, że nie chodzi tylko o zwykłą walkę o władzę i niszczenie przeciwników politycznych. W tle rozgrywek w Tbilisi jest przestawienie kursu z proeuropejskiego na prorosyjski. – Za tym stoi Putin – twierdzi Giorgi Kandelaki, poseł partii byłego prezydenta Micheila Saakaszwilego.
Jak wyjaśnia, Gruzja nie poparła sankcji UE wobec Rosji. Poza tym od dwóch lat nie doszło do żadnej wizyty wysokich rangą polityków gruzińskich w Kijowie. Obecna ekipa rządząca publicznie odcina się też od jakichkolwiek porównań sytuacji na Krymie do tej w Abchazji czy Osetii Południowej, separatystycznych republik na terenie Gruzji.