Mimo obwiązującego zakazu zwiedzający stukali w szybę akwarium, w którym pływał półmetrowy drapieżnik. Zdenerwowany rekin na widok zwiedzających zaczynał miotać się po akwarium, atakować szybę a w końcu rozbił sobie nos i podbił oko.

Pracownicy zoo zasłonili jego akwarium przed gośćmi i zaczęli pompować do wody środki uspokajające.

Kilka miesięcy wcześniej w tym samym zoo odwiedzający nakarmili lwa morskiego przyniesioną ze sobą mrożoną rybą. Lew dostał rozwolnienia, a pracownicy zoo postanowili odgradzać go w weekendy od odwiedzających, by ich życzliwość nie przyczyniła mu jeszcze większych szkód. Dwa lata wcześniej, w zoo w Duszanbe (stolicy Tadżykistanu) jedyny tamtejszy hipopotam zmarł na zawał serca. Według dyrekcji zoo przyczyną było „nadmierne zainteresowanie" ze strony zwiedzających.

Na wolności zwierzęta też nie mają lekko. Nafciarzy pracujących na jednej z wież wiertniczych w Nienieckim Okręgu Autonomicznym (na Dalekiej Północy) przez dwa tygodnie straszyła młoda niedźwiedzica. Zwierzę wchodziło między zabudowania mieszkalne, najprawdopodobniej szukając jedzenia i nie odstraszało go ani wystrzeliwanie rac ani próby płoszenia nisko lecącym helikopterem. Przełożony nafciarzy przyznał, że możliwe iż jego pracownicy po cichu dokarmiali niedźwiedzicę i to jej się spodobało.

W końcu postanowiono radykalnie usunąć niebezpieczeństwo: 200-kilogramową niedźwiedzicę uśpiono i przewieziono na odległą o 40 kilometrów arktyczną wyspę Dołgij, gdzie znajduje się rezerwat przyrody. W piątek okazało się, że zwierzę wróciło w okolice wieży wiertniczej – płynąc morzem i wędrując po lodzie. Na razie zakazano pracownikom dokarmiania niedźwiedzicy i nakazano poruszanie się wyłącznie samochodami.